Szacunek – utopia czy konieczność?

Brak szacunku to obojętność na drugiego człowieka, która bardzo źle może się skończyć dla samego człowieka, jak wspólnoty. Jak? O tym mówił na Gdańskim Areopagu prof. Zygmunt Bauman, światowej sławy socjolog, filozof i eseista.

Zygmunt Bauman jest jednym z najbardziej cenionych i znanych w świecie socjologów i filozofów. Jego nazwisko wymieniane jest wśród najważniejszych twórców koncepcji ponowoczesności. Autor prac o kulturze współczesnej. W marcu 1968 roku – będąc już profesorem socjologii na Uniwersytecie Warszawskim oraz kierownikiem Katedry Socjologii Ogólnej – został z przyczyn politycznych pozbawiony stanowiska i usunięty przez władze z uczelni. Opuścił Polskę. W latach 1969–1971 wykładał na uniwersytetach w Tel Awiwie i Hajfie. Od 1971 roku mieszka w Anglii, gdzie do emerytury w 1990 roku kierował Wydziałem Socjologii na Uniwersytecie w Leeds.
Pisze i publikuje głównie w języku angielskim. 

Szacunek i strach

– Nie będę w stanie udowodnić Państwu konieczności posiadania szacunku dla innych osób, ani odbierania szacunku od innych – rozpoczął prof. Bauman.

Nakaz szacunku jest elementem postawy moralnej i – podobnie innym wartościom moralnym – nie sposób dowieść konieczności jego przyjęcia. O tym, że coś jest wartością, można tylko przekonywać, perswadować, przemawiając do sumienia rozmówcy. A nie pomogą tej naszej przemowie argumenty empiryczne czy powoływanie się na imponujące listy uwierzytelniające.

– Jeśli do szacunku dla innej ludzkiej istoty skłaniać będziemy napomnieniem, że większość się po stronie takiego szacunku opowiada, domagać się będziemy od rozmówcy nie moralności, lecz instynktu stadnego – argumentował prof. Bauman. – Jeśli wskazywać będziemy, że rozmówca winien okazywać szacunek innym jeśli chce, by inni odpłacili mu się tą samą monetą i podobny mu okazali szacunek, odwoływać się będziemy do samolubnej troski o interes własny, któremu z moralnością rzadko po drodze. Jeśli wreszcie domagać się będziemy od rozmówcy posłuszeństwa dla nakazu szacunku nie z racji walorów szacunku lecz z tego tytułu, że jest on nakazem właśnie, i to takim, jaki ze względu na dysproporcję sił mógłby nasz rozmówca kwestionować tylko na własną jego zgubę, odwoływać się będziemy do instynktu samozachowawczego, a nie do otwarcia się na dobro innego człowieka, które jest znamieniem wszelkiej moralności, a więc także i szacunku jako składnika postawy moralnej. Jak słusznie Albert Camus zauważył, nic nie jest bardziej godne pogardy niż szacunek na strachu oparty.

Kant i Levinas

Prof. Bauman odwoływał się do Emanuela Levinasa, jak i Immanuela Kanta.

– Dla Kanta z jego imperatywem kategorycznym okazanie szacunku osobie ludzkiej jest dla istot obdarzonych rozumem, czyli także dla wszystkich na tej sali obecnych, koniecznością – i basta. Biblijne przykazanie „Miłuj bliźniego jak siebie samego” opatruje Kant imprimatur i rekomendacją rozumu: nie czyń drugiemu co tobie niemiło. Jeśli wolisz być podmiotem a nie przedmiotem (a wszak wolisz), traktuj innych jako podmioty. Jeśli nie chcesz być narzędziem dla cudzych celów (a wszak nie chcesz), nie podchodź do innych, jak do narzędzi własnym celom służących. Jeśli chcesz być miłowanym (a przecież chcesz), miłuj tych, których miłości pragniesz, szanuj tych, których szacunku żądasz. Imperatyw kategoryczny czerpie swą moc apodyktyczną z zasady wzajemności. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Jak ty innym ludziom, tak inni ludzie tobie... Szacunek jest transakcją wymienną. W darzeniu się szacunkiem, jak w każdej wymiennej transakcji, obowiązuje zasada równowartości wymienianych dóbr. Ideałem wymiany jest symetria, a jej symbolem jest waga o zrównoważonych szalach – profesor przytaczał myśl Kanta. – Dla Lewinasa natomiast szacunek, jak i cała moralność, jest relacją zdecydowanie asymetryczną. Moja odpowiedzialność jest zawsze o krok przed twoją. Jestem za ciebie odpowiedzialny już zanim – i bez względu na to, czy – zdam sobie z niej sprawę, a z pewnością grubo przedtem nim zacznę rozmyślać nad zasadami postępowania, jakie należałoby z tej odpowiedzialności wysnuć. Pytania typu „A co mi z tego przyjdzie?”, „A na ile wysiłku i poświęcenia z mojej strony on czy ona sobie zasłużyli?”, albo „A czy po nim lub po niej mogę się spodziewać, że odpowiedzą pięknym za nadobne?”, jakby nie były one na miejscu w kalkulowaniu programu działania sugerowanego przez imperatyw kategoryczny Kanta, nie znajdą dla siebie miejsca w rozmyślaniach pobudzonych przez odkrycie Lewinasowej odpowiedzialności.

Odpowiedzialność za Innego nie jest odpowiedzialnością wobec przełożonego, zwierzchnika, rozkazodawcy, albo ciemiężcy: ów „Inny”, za którego ponoszę odpowiedzialność, niczego mi nie każe ani nakazać nie może i do niczego mnie nie może zmusić. A i nie może mnie ukarać za to, żem się z obowiązku nie wywiązał...  

Odpowiedzialność i sumienie

Odpowiedzialność – mówił prof. Bauman – odkrywa się wciąż na nowo, w każdym kolejnym spotkaniu z Innym, a nawet w każdej kolejnej fazie spotkania. Wprawia ona zatem podmiot moralny w stan chronicznej, i nieuleczalnej bodaj niepewności – niepewności jaka rośnie z czasem, niźli maleje.

– Nigdy nie będziemy do końca pewni, że zdołaliśmy, chcieliśmy i uczyniliśmy wszystko, co wynika z odpowiedzialności. Nikt z nas moralnie nie jest niewinny. Nie uniewinnienia przez sędziego, ale tego uniewinnienia, którego oczekujemy od swojego sumienia. Moralność dochodzi do głosu, gdy imperatywy rozumu milczą, lub gdy się im odmawia głosu, gdy decyzja podjęcia odpowiedzialności za dobro, autonomię, integralność, podmiotowość Innego zawiesza prawomocność orzeczeń rozsądku i odbiera rozsądkowi uprawnień sądu apelacyjnego, instancji, do której można by się odwołać od wynikłych z popędu moralnego postanowień.

Obojętność

Brak szacunku to obojętność na drugiego człowieka – przedstawiał prof. Bauman.

– O różnicy między szacunkiem a jego brakiem stanowi różnica między zauważeniem a zignorowaniem, zwróceniem uwagi a jej odmową. „Brak szacunku” to w pierwszym rzędzie obojętność. W ostatecznym rachunku, postulat szacunku sprowadza się do żądania nie przechodzenia obok Innego obojętnie – mówił. – W olbrzymim skrócie rzec można, że szacunek dla Innego polega na uznaniu Innego za równoprawnego uczestnika dialogu. Na „dopuszczeniu do głosu”, uznaniu, że ktoś jest podmiotem, osobą która ma coś do powiedzenia i ma prawo do bycia wysłuchaną. Antonimami szacunku są w przypadku osoby, od jakiej szacunku się spodziewano, obojętność i lekceważenie, a w przypadku osoby, jaka okazania sobie szacunku oczekiwała, pogarda i upokorzenie.

Era mesjańska i bezkrólewie

Profesor postawił tezę, że żyjemy w erze mesjańskiej, jednak w odróżnieniu do czasów biblijnych, bez wydarzenia mesjańskiego, a i bez oczekiwania na nie, bez znaków na niebie czy ziemi, że wkrótce, za naszego jeszcze życia, ono nastąpi.

– Żyjemy w erze mesjańskiej, bo znów stajemy wobec potrzeby dezaktywacji dotychczasowych porządków prawnych, zawieszenia wszystkich dotychczasowych linii podziału, przestania być pod pedagogiem.

W czasach bezkrólewia zaś wszystko zdarzyć się może, niczego jednak nie możemy być pewni.

– Plagą tych czasów jest niewspółmierność zamiarów i sił zdolnych do ich wykonania. A najbardziej dręczącym z pytań jest nie to – Co robić?, ale – Kto to zrobi?, gdybyśmy się co do celów roboty dogadali.

Anioły i bestie

Dykteryjka głosi, że Ronald Reagan, człowiek nie słynący, jak wiadomo z akademickich kwalifikacji, ale obdarzony sporą dozą życiowej mądrości ludowej, pocieszał podobno Michała Gorbaczowa, że wprawdzie interesów Stanów Zjednoczonych i Związku Sowieckiego pogodzić się w tej chwili nie da, ale w wypadku, gdy kosmici najadą Ziemię, armie amerykańska i sowiecka niechybnie połączą szyki w obronie planety.

– Pewnie miał rację, tyle że kosmici nie śpieszą się z najazdem i nie ma co, przynajmniej na razie, liczyć na ich pomoc w ziszczeniu się marzenia o uniwersalnej godności ludzkiej i powszechnej wzajemności szacunku – konkludował prof. Bauman. – Pod nieobecność zaś kosmitów my, ziemianie, nie mamy innego wyjścia niż chwytanie za broń w świętych wojnach plemiennych o uznanie, czyli prawo do szacunku.

I na koniec jeszcze przestroga: z upokorzenia i hańby budzi w ludziach wstręt do samych siebie, agresywność wobec siebie i innych, a tacy ludzie nie tworzą wspólnoty, ale podklasę wykluczonych. W takim świecie najłatwiej znaleźć obiekt nienawiści, kukłę, którą spalając dałoby się zarazem wypalić piętno własnej hańby.

– Jak to już Arystoteles niemal dwa i pół tysiąclecia temu orzekł, nie można stać się człowiekiem, a jeśli się nim było, to nie można nim pozostać inaczej, niż w polis, w mieście. Tylko anioły i bestie żyć mogą poza wspólnotą, dodał.

Wyrzuty sumienia i konsumeryzm

– Pan jest pewny, że wyrzuty sumienia są zjawiskiem powszechnym? – pytał prof. Baumana Grzegorz Miecugow, dziennikarz TVN24, moderujący spotkanie.

– Mam nadzieję – padło w odpowiedzi. – Umiemy stłumić wyrzuty sumienia. Konsumeryzm dostarcza środków uspakajających sumienie. W społeczeństwie konsumpcyjnym trzeba miłość przeprowadzać przez sklepy. Im większa cena, tym większa miłość. Ludzie biedni muszą więc ciężko pracować. Ośmiogodzinny czas pracy, za który wielu ludzi przelewało krew – zdaniem profesora – dziś jest zapomniany. Ludzie pracują po wielokroć dłużej, aby dostarczać kochanym ludziom dobra.

– Nie mam kochanie czasu odrabiać z tobą lekcji, bo muszę lecieć do pracy, ale za to, popatrz jakie masz sportowe pantofle, wszyscy koledzy będą ci zazdrościć… To powszechny sposób tłumienia wyrzutów sumienia, choć to zaklęte koło.

Im więcej człowiek kocha, tym więcej czasu musi spędzać poza domem, tym większe mamy wyrzuty sumienia i tym droższe prezenty musimy kupować.

Wykład otwarty połączony z dyskusją odbył się 13 listopada, w sobotę, w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku.