Areopag 2004  Odpowiedzialno¶æ za s³owo
O³owianka

Debata

Odpowiedzialno¶æ za S³owo Bo¿e i s³owo ludzkie w Ko¶ciele

Sala Koncertowa Polskiej Filharmonii Ba³tyckiej na O³owiance
13 listopada 2004
godz. 18.00


Ks. Krzysztof Nieda³towski, moderator: Witam serdecznie Pañstwa w tej nowej sali Polskiej Filharmonii Ba³tyckiej, która sta³a siê dla nas domem Areopagu 2004. Witam naszych znakomitych go¶ci i wszystkich, którzy przybyli na dzisiejsz± debatê. To pierwsza z du¿ych, merytorycznych debat tegorocznego Areopagu, którego tematem jest s³owo i odpowiedzialno¶æ za s³owo.
Dzisiaj spotykamy siê, aby mówiæ o odpowiedzialno¶ci za s³owo Bo¿e i s³owo ludzkie w Ko¶ciele.

Rok temu i w latach poprzednich gromadzili¶my siê na naszych areopagowych dyskusjach w Dworze Artusa, w szacownej, zabytkowej sali o wspania³ych tradycjach. Jak siê jednak w ubieg³ym roku okaza³o, Dwór Artusa nie pomie¶ci³ kilkuset osób, które chcia³y uczestniczyæ w debatach. Wielk± rado¶ci± by³o dla nas takie zainteresowanie, ale te¿ z wielkim smutkiem, musieli¶my odmówiæ udzia³u w naszych rozmowach a¿ tylu osobom. W zwi±zku z tym w bie¿±cym roku postanowili¶my przenie¶æ siê tutaj, do nowej, jeszcze nieukoñczonej filharmonii, która niew±tpliwie w przysz³o¶ci bêdzie miejscem wielu spotkañ nie tylko muzycznych, ale i kongresowych.

Cieszê siê, ¿e zainteresowanie t± dzisiejsz± debat± jest równie du¿e, jak debatami w latach poprzednich. A temat przecie¿ nie jest ³atwy, choæ obchodzi nas pewnie wielu. W Polsce, jak mówi± socjologowie, S³owo Bo¿e dociera ka¿dej niedzieli do prawie po³owy populacji. Tylu ludzi pojawia siê w ¶wi±tyniach, aby wys³uchaæ s³owa Ewangelii, potem s³ów kazania, mo¿e listu pasterskiego. Ci, którzy przychodz±, na pewno chc± us³yszeæ co¶, co jest wa¿ne, co ich porusza, o¶wieca. Niekiedy wychodz± za¿enowani, rozgoryczeni. Naukowcy mówi± o kryzysie jêzyka w Ko¶ciele.
Tak liczny odbiorca niedzielnych homilii to wielka szansa statystyczna. Docieraæ bowiem z nieocenzurowanym, wolnym s³owem dobrej wiadomo¶ci do tylu ludzi to naprawdê mo¿liwo¶æ niebywa³a. Ale s± te¿ zagro¿enia. Zagro¿enia takie jak hermetyczno¶æ, jak ¿argonowo¶æ jêzyka ko¶cielnego, ideologizacja albo próba postawienia bardzo mocnych akcentów politycznych. Mówiæ bêdziemy nie tylko o s³owie w ¶wi±tyni. Mówiæ bêdziemy o s³owie ludzkim wokó³ Ko¶cio³a, czyli o mediach katolickich: o prasie, o rozg³o¶niach radiowych, o programach telewizyjnych. My¶lê, ¿e to dziedziny rzeczywisto¶ci, które powinny nas obchodziæ. I nie jest tak, ¿e nie mamy na to wp³ywu, przynajmniej nie powinno byæ tak, ¿eby¶my byli tylko biernymi konsumentami i tymi, którzy siedz±c w ³awkach przyjmuj± to, co im siê do wierzenia podaje. Po¿±dana jest w³a¶ciwa i odpowiedzialna interakcja, odpowied¼.

Dzi¶ zaprosili¶my naszych wspania³ych go¶ci, którzy s± specjalistami, lud¼mi do¶wiadczonymi w dziedzinie s³owa. Poprosili¶my ich o debatê, której zgodnie z zasadami Areopagu bêdziemy mogli siê przys³uchiwaæ.
Proszê teraz Jacka Naliwajka, dziennikarza Radia Gdañsk, o przedstawienie naszych go¶ci i rozpoczêcie debaty.

Jacek Naliwajek, moderator: W debacie „Odpowiedzialno¶æ za S³owo Bo¿e i s³owo ludzkie w Ko¶ciele” udzia³ wezm±: doktor El¿bieta Adamiak z Zak³adu Teologii Fundamentalnej i Dogmatycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, pionierka polskiej teologii feministycznej. Witamy serdecznie. Doktor Dorota Zdunkiewicz-Jedynak. Swoj± rozprawê doktorsk± po¶wiêci³a w³a¶nie jêzykowi kazañ, jêzykowi Ko¶cio³a. Ksi±dz profesor Waldemar Chrostowski, biblista z Uniwersytetu Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego w Warszawie. Zbigniew Nosowski, publicysta, redaktor naczelny miesiêcznika „Wiê¼”. I jezuita, ojciec Wac³aw Oszajca, t³umacz, poeta, dziennikarz, redaktor naczelny „Przegl±du Powszechnego”.

Przed dwoma laty w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” doktor El¿bieta Adamiak powiedzia³a: „W Ko¶ciele ró¿ne osoby wypowiadaj± siê o kobietach. Oficjalne jego stanowisko okre¶lali i okre¶laj± jednak mê¿czy¼ni, zatem twórcy Ko¶cio³a, nauczaj±c o kobiecie, nie nauczaj± o sobie samych” („TP” nr 49 z dnia 8 grudnia 2002 roku - przyp. red.). Zatem: czy kobieta w Ko¶ciele ma co¶ do powiedzenia?

El¿bieta Adamiak: Zacznê od uwagi nieco ogólniejszej. Gdy debatujemy nad odpowiedzialno¶ci± za S³owo Bo¿e i s³owo ludzkie w Ko¶ciele, to powinni¶my pamiêtaæ o tym, ¿e S³owo Bo¿e nie przysz³o do nas inaczej i nie przychodzi inaczej jak przez s³owo ludzkie. S³owo Bo¿e zawsze zapo¶redniczone jest w s³owie ludzkim. Gdy bêdê wyra¿aæ swoje refleksje na ten temat, zak³adam, ¿e uniwersalne regu³y dotycz±ce odpowiedzialno¶ci za s³owo dotycz± odpowiedzialno¶ci za s³owo w Ko¶ciele. Natomiast odpowiedzialno¶æ za s³owo w Ko¶ciele posiada dodatkowy poziom wzajemnej relacji pomiêdzy S³owem Bo¿ym a s³owem ludzkim. To znaczy, ¿eby uj±æ to krótko, problem odpowiedzialno¶ci polega na tym, aby s³owa ludzkiego nie podawaæ za S³owo Bo¿e, czy te¿ jeszcze bardziej mówi±c wprost, ¿eby w³asnego s³owa o S³owie Bo¿ym, czy te¿ w³asnego s³owa wypowiadanego w imiê Bo¿e, nie uto¿samiaæ ze S³owem Bo¿ym.

Teraz przechodzê do postawionego mi pytania: czy kobieta w Ko¶ciele ma co¶ do powiedzenia? Przyznam, ¿e kiedy pada tego typu pytanie, zaraz je korygujê. Chêtniej mówiê o kobietach w liczbie mnogiej, dlatego ¿e, jak uwa¿am, nie mo¿na traktowaæ kobiet jako pewnego gatunku, nasza ró¿norodno¶æ jest bardzo du¿a. Bardziej wiêc bêdzie mi chodzi³o o odpowied¼ na pytanie: czy kobiety w Ko¶ciele maj± co¶ do powiedzenia?
To pytanie mo¿na rozumieæ dwojako. Najpierw akcentuj±c samo s³owo „czy” - czy kobiety maj± co¶ do powiedzenia w Ko¶ciele? Pytaj±c o mandat, z jakiego mog± wystêpowaæ ze swoim s³owem, czy te¿ s³owem swoim interpretuj±cym Bo¿e S³owo. Pytaj±c teologicznie o ten mandat, o ich powo³anie, albo te¿ o jego realizacjê, o ocenê jego realizacji, czyli bardziej socjologicznie.
W drugiej kolejno¶ci bêdê chcia³a równie¿ przeanalizowaæ to pytanie, akcentuj±c s³owo „co¶” - czy kobiety maj± co¶ do powiedzenia? Czy w zwi±zku z tym jest jaka¶ tre¶æ, któr± tylko kobiety mog± przekazaæ innym, czy jest jakie¶ specyficzne s³owo kobiet wyra¿aj±ce nasze do¶wiadczenie?

„Czy” kobiety maj± co¶ do powiedzenia w Ko¶ciele? Na to pytanie mo¿na odpowiedzieæ prosto: tak albo nie. Ja najpierw chcê odpowiedzieæ - nie, aby potem dodaæ - tak.
Nie, gdy spojrzymy na Ko¶ció³ jako na wspólnotê spo³eczn±, w której wiêkszo¶æ odpowiedzialnych funkcji sprawuj± mê¿czy¼ni. Socjologicznie mo¿emy potraktowaæ Ko¶ció³ jako spo³eczno¶æ w du¿ej mierze kobiet, ale kierowan± przez mê¿czyzn. W Ko¶ciele katolickim mê¿czyzn sprawuj±cych urz±d duchowny, mê¿czyzn wy¶wiêconych.
Je¿eli na to pytanie bêdziemy starali siê odpowiedzieæ g³êbiej, teologicznie, to powiedzia³abym: tak. Kobiety maj± co¶ do powiedzenia, poniewa¿ na p³aszczy¼nie teologicznej ka¿dy cz³onek Ko¶cio³a ma w Ko¶ciele co¶ do powiedzenia. Wierzê, ¿e ka¿dy cz³onek Ko¶cio³a - ochrzczony, bierzmowany - otrzymuje w³a¶ciwy sobie charyzmat, czyli dar ³aski. Takie uzdolnienie, które jest potrzebne dla innych, potrzebne dla Ko¶cio³a. W tym sensie równie¿ kobiety taki charyzmat, takie powo³anie otrzymuj±. To obejmuje równie¿ udzia³ w prorockiej czy te¿ nauczycielskiej misji Ko¶cio³a. Wiele takich kobiet w historii i wspó³cze¶nie mo¿na by wskazywaæ.
Kto¶ mo¿e jednak siêgn±æ do Pisma ¦wiêtego i powiedzieæ: Ale mamy, chocia¿by w Nowym Testamencie, dwukrotnie powtarzane w Pierwszym Li¶cie do Koryntian (1 Kor 14, 34 - przyp. red.) i w Pierwszym li¶cie do Tymoteusza (1 Tm 2, 12 - przyp. red.) nakazy milczenia kobiet w Ko¶ciele. Pawe³ pisze: „Nauczaæ kobiecie nie pozwalam”. Jak rozumieæ zatem ten tekst? Wybieram go w³a¶nie jako przyk³ad nak³adania siê S³owa Bo¿ego i s³owa ludzkiego. W historii ten tekst by³ czêsto barier± dla kobiet, argumentem, przez który zamykano im usta. Traktowano go jako Bo¿e S³owo, któremu nale¿y siê bezwzglêdne pos³uszeñstwo. Dotyczy to zreszt± wszystkich nurtów chrze¶cijañstwa, nie tylko Ko¶cio³a katolickiego.
Kiedy natomiast spojrzymy na dzisiejsze interpretacje tego tekstu dostrze¿emy, ¿e w oficjalnych katolickich dokumentach zwraca siê uwagê na kontekst kulturowy, historyczny tamtej epoki, na to, ¿e dla autora Nowego Testamentu czym¶ nie do pomy¶lenia by³o publiczne wystêpowanie kobiet. Jako nadal obowi±zuj±ce traktuje siê natomiast wystêpowanie kobiet podczas zgromadzeñ liturgicznych, co reguluj± odpowiednie przepisy prawa. Jak wiadomo, homilii nadal kobietom g³osiæ nie wolno, nawet wtedy, kiedy mog± przygotowywaæ teologicznie tych, którzy pó¼niej sami homilie bêd± g³osiæ.
Wspomnê grupê Ko¶cio³ów, na przyk³ad Ko¶cio³ów ewangelickich, które id± jeszcze dalej w interpretacji tego cytatu i mówi±, i¿ ca³± tê wypowied¼, bez ¿adnych zastrze¿eñ, nale¿y rozumieæ jako element kulturowy a nie normatywny Nowego Testamentu.
Trzecia mo¿liwo¶æ, któr± chcia³abym tutaj przywo³aæ, to jedna z propozycji niemieckiej egzegetki Elizabeth Schüssler-Fiorenzy, która wprowadza rozró¿nienie na teksty biblijne deskryptywne, czyli opisuj±ce, i preskryptywne, czyli normatywne. Podkre¶la, ¿e czasami nasza decyzja o tym, jak czytamy ten tekst - czy jako normatywny, czy jako opisuj±cy - decyduje o jego wymowie. W tym wypadku uwa¿a ona, i¿ powtarzaj±ce siê nakazy milczenia kobiet ¶wiadcz± o pewnej rzeczywisto¶ci - kobiety naucza³y, nale¿a³o zakazywaæ czego¶, co by³o praktykowane.

Czy kobiety maj± „co¶” do powiedzenia w Ko¶ciele? Tutaj moja odpowied¼ jest zdecydowana: tak. Rozumiem to w taki sposób, ¿e chodzi o ró¿ne od mê¿czyzn do¶wiadczenie wiary i ¿ycia. Takie, które mo¿e przynosiæ owoce w nowej interpretacji S³owa Bo¿ego czy te¿ s³owa g³oszonego w imiê Boga. Mo¿na by tu znowu podawaæ wiele przyk³adów na to, ¿e dziêki takiemu postawieniu sprawy w interpretacji S³owa Bo¿ego dochodzi pewien nowy wymiar.
W naszej dzisiejszej interpretacji S³owa Bo¿ego musimy uwzglêdniæ fakt, ¿e gdy w Biblii mowa o cz³owieku, w³a¶ciwie w sposób milcz±cy zak³ada siê, ¿e chodzi tutaj o cz³owieka p³ci mêskiej. Przejawia siê to pó¼niej w jêzyku. Stosowane s± formy mêskoosobowe w taki sposób, ¿e mowa wówczas równie¿ o kobietach. To samo zreszt± ma miejsce w obecnym jêzyku polskim. Je¿eli mówimy o dyskutantach, to mamy na my¶li zarówno kobiety, jak i mê¿czyzn. Natomiast gdy mówimy o dyskutantkach, to mamy na my¶li jedynie kobiety. Gdy tê regu³ê uwzglêdnimy w interpretacji Biblii, to mo¿emy powiedzieæ, ¿e o ile nie zosta³o wykazane inaczej, to formy mêskoosobowe dotycz± i mê¿czyzn, i kobiet. Tego rodzaju stwierdzenia oczywi¶cie maj± pó¼niej równie¿ konsekwencje teologiczne. S³ysz±c kategoriê „bracia”, mamy na my¶li braci i siostry. Gdy mowa na przyk³ad o ¶wiêtych, to te¿ chodzi zarówno o kobiety, jak i mê¿czyzn. Jak wiadomo, w historii Ko¶cio³a niekoniecznie tak jednoznacznie to rozumiano.
Dochodzi jeszcze jeden, nowy pryzmat patrzenia na historiê biblijn± jako na tradycjê kobiet. Dziêki temu odkrywamy wielkie kobiety Biblii, widzimy na nowo te, o których s±dzili¶my, ¿e ju¿ w³a¶ciwie wszystko zosta³o o nich powiedziane.
W ¶wietle dzisiejszego do¶wiadczenia mo¿emy w nich dostrzec te¿ kobiety, które przekraczaj± bariery stawiane ich p³ci, ale te¿ kobiety jako ofiary, istoty cierpi±ce w uk³adzie kultury patriarchalnej. Nie potwierdzamy tego jako co¶, co po prostu nale¿a³o do ówczesnego kontekstu kulturowego, tylko interpretujemy na nowo, poprzez dostrze¿enie, ¿e jest to niesprawiedliwo¶æ, która nie jest do pogodzenia z powszechn± wol± zbawcz± Boga. Jako konkretny przyk³ad chcia³abym przywo³aæ do¶wiadczenie bólów porodowych, które przez wieki uwa¿ano za co¶ chcianego przez Boga, opisanego w Ksiêdze Rodzaju, a nie za cierpienie, któremu po prostu nale¿y zapobiegaæ. My¶lê, ¿e st±d te¿ nie przypadkiem jest, i¿ akcja zmierzaj±ca do zmniejszenia porodowych cierpieñ kobiet nie zrodzi³a siê w ¿adnej instytucji ko¶cielnej, ale poza Ko¶cio³em.

Ks. Krzysztof Nieda³towski: Dziêkujemy bardzo, to jest g³os kobiety w dyskusji o Ko¶ciele, o religii. To bardzo ciekawy w±tek i m±dra, dobra teologia feministyczna, je¶li tak j± chcemy nazywaæ. Mówiê to trochê w odniesieniu do swoich do¶wiadczeñ w czasach studiów w Niemczech, gdzie teologia feministyczna przybiera kszta³ty bardzo karykaturalne i w³a¶ciwie ju¿ komiczne.
G³êboko jestem przekonany o tym, ¿e kobieta ma naprawdê bardzo wiele do powiedzenia w Ko¶ciele. Ostatnio bada³em pisma mistyczek niemieckich. To wielka spu¶cizna i mocno brzmi±cy g³os kobiet w Ko¶ciele. Pani doktor zakoñczy³a na kobietach Biblii, ale w historii Ko¶cio³a by³o wiele kobiet, które g³o¶no mówi³y, upominaj±c nawet papie¿y. Jeste¶my wdziêczni tamtym kobietom z historii i tym, które dzi¶ do nas mówi± w Ko¶ciele.

Chcia³bym teraz poprosiæ o s³owo ksiêdza profesora Waldemara Chrostowskiego. Zapytali¶my: „Czy S³owo Bo¿e nadaje siê na billboard?”.
Okropne to sformu³owanie „billboard”, ale nie by³o lepszego, aby sprowokowaæ dyskusjê o tym, czy S³owo Bo¿e mo¿e byæ g³oszone poza ¶wi±tyni±, czy mo¿e byæ równie¿ skuteczne - mówi±c dosadnie - na ulicy. Prosimy bardzo.

Ks. Waldemar Chrostowski: Serdecznie dziêkujê za to zaproszenie.
Czy S³owo Bo¿e nadaje siê na billboard? Pytanie postawione w ten sposób nie daje mi w³a¶ciwie mo¿liwo¶ci ucieczki. Odpowied¼ musi byæ pozytywna. Tak. S³owo Bo¿e nadaje siê na billboard. Nie mo¿na S³owu Bo¿emu zarzuciæ ¿adnych przywar, mankamentów ani braków, które by sprawia³y, ¿e do billboardu nie przystaje albo nawet mog³oby umniejszyæ zasady billboardowego my¶lenia. Na pewno, gdyby tak postawiæ pytanie, mo¿na by je wesprzeæ socjologicznie, co jest dzisiaj bardzo modne, i zrobiæ ankietê: Czy S³owo Bo¿e nadaje siê na billboard? Zdecydowanie tak. Na pewno tak. Chyba tak. Mo¿e tak. Mo¿e nie. W tak zasugerowanych odpowiedziach wyjdzie na to, ¿e dziewiêædziesi±t procent osób albo dziewiêædziesi±t piêæ powie, ¿e tak czy inaczej S³owo Bo¿e nadaje siê na billboard.
Gdyby szukaæ jakiego¶ uzasadnienia teologicznego, to natychmiast przytoczy siê te teksty Pisma ¦wiêtego, gdzie mówi siê o tym, ¿e to, co s³yszycie w ukryciu, macie mówiæ na dachach, trzeba to powtarzaæ, g³osiæ na ulicy, nie ma takiego miejsca i nie ma takiego czasu, który by³by niedobry na g³oszenie S³owa Bo¿ego (por. Mt 10, 27, £k 12, 3, £k 14, 21 - przyp. red.). Rozumuj±c w ten sposób, problemów jest ma³o.

To pytanie jednak mo¿na sformu³owaæ inaczej i wtedy dopiero poczujemy wagê problemu. Zobaczymy, ¿e odpowiedzi na tak inaczej sformu³owane pytanie nie s± wcale takie jednoznaczne. Mianowicie mo¿na by zapytaæ: „Czy billboard nadaje siê na S³owo Bo¿e?”.
Tak postawione pytanie rodzi ju¿ pewne k³opoty. Jad±c dzisiaj do Gdañska widzia³em billboard, który wisi równie¿ w Warszawie i pewnie w wielu innych miastach Polski. Jego tre¶æ brzmi: Szukajcie, a znajdziecie (by³a to reklama dodatku „Praca”, ukazuj±cego siê w „Gazecie Wyborczej” - przyp. red.). To s³owa wyjête z Ewangelii. Z ca³± pewno¶ci± jest to S³owo Bo¿e, ale w tym kontek¶cie dopisek, jaki pojawia siê na billboardzie, brzmi: „Najlepsze oferty pracy…”, a potem reklama jednej z gazet.
Dostrzegamy, ¿e pytanie nie jest tylko czysto teoretyczne, ale jest równie¿ praktyczne, bo nastêpuje komercjalizacja S³owa Bo¿ego, jego kontekstualizacja tak daleko posuniêta, ¿e w³a¶ciwie mo¿na by powiedzieæ o jego instrumentalizacji. Fragmenty biblijne czy teksty biblijne u¿ywa siê tylko i wy³±cznie do tego, by podeprzeæ w tym przypadku interesy finansowe. Oczywi¶cie mo¿na sobie wyobraziæ tak¿e na przyk³ad kontekst polityczny, w celu uzasadnienia jakiej¶ wojny. Mo¿na znale¼æ w Pi¶mie ¦wiêtym sporo tekstów, które by tak± wojnê, walkê o pokój, mia³y uzasadniaæ. To by³o niegdy¶ bardzo modne.
Zaczynamy wiêc czuæ, ¿e obok kontekstualizacji i obok tej merkantylizacji s± inne zagro¿enia dla S³owa Bo¿ego na billboardzie, mianowicie jego banalizacja. Ona nastêpuje zw³aszcza wtedy, kiedy mamy obok siebie kilka billboardów, albo kiedy nie utracili¶my jeszcze resztek pamiêci i pamiêtamy, ¿e tydzieñ temu, miesi±c temu czy pó³ roku temu w tym samym miejscu by³o co¶ zupe³nie innego. I wtedy tego, co widzimy dzisiaj, nie mo¿emy odczytywaæ, odbieraæ inaczej jak przez pryzmat tego, co siê nam kojarzy. A wiêc przyswajanie S³owa Bo¿ego, jego interpretacja, opiera siê na zasadzie skojarzeñ, które jednak maj± tê wadê hermeneutyczn±, ¿e nie pochodz± z wnêtrza S³owa Bo¿ego, ale z zewn±trz. Czasami s± to skojarzenia, o które ci, którzy nam je podsuwaj±, bardzo siê staraj± i s± to skojarzenia bardzo starannie przemy¶lane. I oczywi¶cie to znowu jest nic innego jak instrumentalizacja S³owa Bo¿ego, a mówi±c inaczej, instrumentalizacja religii dla dora¼nych potrzeb, które s± mniej lub bardziej czytelne, ale zawsze maj± swojego adresata, swojego mocodawcê, swoje finanse.
Z tym zwi±zana jest równie¿ ideologizacja S³owa Bo¿ego, zagro¿enie, ¿e to, co odbieramy jako jaki¶ fragment S³owa Bo¿ego, fragment Pisma ¦wiêtego, zosta³o poddane takiej obróbce, ¿e ideologizacja jest nam znów sugerowana albo wrêcz nie tylko podsuwana, ale podawana niejako na tacy, ¿eby¶my j± uznali za swoj±. I z tym wi±¿e siê jeszcze jedno zagro¿enie, a mianowicie relatywizacja S³owa Bo¿ego: ukazanie tych warto¶ci, które niesie ze sob± Biblia, jako jednej z bardzo wielu ofert na rynku propagandy. Bo przecie¿ to, co siê dzieje w informacji, to jest równie¿, a mo¿e nawet przede wszystkim, w³a¶nie propaganda.

S³owo Bo¿e podawane w pierwszym lepszym kontek¶cie, a zw³aszcza w kontek¶cie ulicy czy billboardu, staje siê elementem w³a¶nie propagandy. Staje siê elementem - nazwijmy to klarowniej, wyra¼niej - w moim przekonaniu in¿ynierii spo³ecznej. Ma swoich spo³ecznych psychologów, spo³ecznych in¿ynierów. W okre¶lonych warunkach, które bywaj± nazywane demokracj±, gdzie cz³owiek ma do wyboru ró¿norodne oferty, spe³nia w³a¶nie tak± rolê - jednej z bardzo wielu ofert. Potem ju¿ ³atwo urz±dzaæ kolejn± ankietê i zapytaæ: „Co wam najbardziej utkwi³o w pamiêci z billboardu, który widzieli¶cie w ubieg³ym tygodniu?”. A, B, C, D, E, F. I ju¿ miesi±c pó¼niej na tym próbuje siê budowaæ nie tylko wyidealizowany obraz spo³eczeñstwa, ale tak¿e próbuje siê budowaæ teologiê.

S³owo Bo¿e, o tym trzeba pamiêtaæ, jest aikoniczne. To znaczy, nie jest do przedstawiania na billboardzie. S³owo Bo¿e jest do s³uchania, do rozwa¿ania, do medytacji. Temu powinna sprzyjaæ okre¶lona atmosfera. Mo¿e to byæ atmosfera ko¶cio³a, przyrody, nie ulicy. Tam S³owo Bo¿e ma do spe³nienia rolê, do której jest przeznaczone. W innych warunkach, kiedy pada ofiar± rozmaitych ideologów, doktrynerów, ma wspó³czesnemu cz³owiekowi niewiele do powiedzenia. S³owa „Szukajcie, a znajdziecie” przyklejone do gazetowej reklamy - szukajcie u nas ofert pracy - doskonale ilustruj±, do czego mo¿e prowadziæ banalizacja, instrumentalizacja czy te¿ zaw³aszczanie jêzyka religijnego do potrzeb i celów, które z religi± nie maj± wiele wspólnego.

Jacek Naliwajek: Wydaje siê, ¿e S³owo Bo¿e musi trafiaæ na ulicê, bo ulica coraz czê¶ciej jest miejscem modlitwy ¶wieckich. Miejscem, w którym mo¿emy i powinni¶my siê u¶wiêcaæ. I trzeba chyba szukaæ tych nowych dróg dotarcia ze S³owem. Jakie to niesie zagro¿enia, mówi³ ksi±dz profesor.
Nie bez przyczyny na tegorocznym Areopagu jest tak wielu dziennikarzy. Jutro ich misji po¶wiêcona bêdzie wieczorna debata. Dzi¶ przy stole siedzi z nami redaktor Zbigniew Nosowski, któremu zadali¶my pytanie: „Czy katolickie media s± do zbawiania koniecznie potrzebne?”. I proszê o odpowied¼ nie jednozdaniow±, bo w kuluarach redaktor Nosowski zapowiada³, ¿e tak w³a¶nie mo¿na odpowiedzieæ na to pytanie.

Zbigniew Nosowski: Ten ¿art, ¿e móg³bym zmie¶ciæ siê z odpowiedzi± w jednym zdaniu, a nawet jednym s³owie, to prawda, ale dobrze te¿ ¶wiadczy o stanie ¶wiadomo¶ci religijnej w Polsce. Katechizm znamy na tyle, ¿e wiemy, i¿ ³aska boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna. W mediach katolickich ³aska czasami te¿ dzia³a. Nie s± one oczywi¶cie jedynie tworem ³aski. Nie bez ¿artu mówiê, ¿e „czasem”, bo sam do¶wiadczam w swojej pracy przypadków, które nie s± przypadkami. Jak wiele innych takich nieprzypadkowych przypadków, s± one, jak s±dzê, owocem Opatrzno¶ci. Nie w tym sensie mówimy jednak o mediach katolickich.

Najpierw chcia³bym powiedzieæ o tym, czy media katolickie s± w ogóle potrzebne. I czy media katolickie s± potrzebne, przydatne do zbawienia.
Czy jest w ogóle sens zadawaæ pytanie, czy media s± potrzebne? My¶lê, ¿e tak. Oczywi¶cie nikt realnie nie my¶li o tym, aby media zlikwidowaæ. Narzekanie na media jest jednak powszechne. Mówi siê, ¿e wspó³czesne ¶rodki przekazu goni± za sensacj±, ¿e fascynuj± siê z³em, ¿e schlebiaj± niskim gustom, ¿e za nic maj± kryteria dobrego smaku, ¿e ³atwo popadaj± w wulgarno¶æ, ¿e epatuj± przemoc± i seksualizmem, ¿e s± nastawione wy³±cznie na zysk, ¿e raczej og³upiaj±, ni¿ rozwijaj± swoich odbiorców, ¿e podlegaj± wp³ywom politycznym, ¿e manipuluj± lud¼mi, ¿e raczej fa³szuj± rzeczywisto¶æ, ni¿ j± odzwierciedlaj±, propaguj± relatywizm etyczny, ¿e demoralizuj± dzieci i m³odzie¿, ¿e promuj± wizjê ¶wiata pozbawionego wymiaru duchowego, ¿e traktuj± ludzi wierz±cych w Boga czasami tak, jak wierz±cych w krasnoludki… Z tego wszystkiego móg³by wyp³ywaæ wniosek, ¿e w takim razie media s± w ogóle niepotrzebne. Potrzebne s± jednak dlatego, ¿e s± narzêdziem komunikacji, jednym z narzêdzi komunikacji. Katalog zarzutów s³usznych, które s± lub bywaj± prawdziwe, przed chwil± przeze mnie przytoczony, równie¿ to, ¿e media ukazuj± z³o, jest przez Ko¶ció³ oficjalnie rozumiane za normalne w mediach. Dekret soborowy (mowa o Soborze Watykañskim II obraduj±cym w latach 1962-65 - przyp. red.) „O ¶rodkach spo³ecznego przekazywania my¶li” („Inter mirifica” - przyp. red.) mówi wrêcz o tym, ¿e „omawianie, opisywanie czy przedstawianie z³a moralnego, równie¿ za pomoc± ¶rodków przekazu spo³ecznego, mo¿e rzeczywi¶cie s³u¿yæ g³êbszemu poznaniu i analizowaniu cz³owieka. Przy u¿yciu odpowiednich form dramatycznych mo¿na przez te ¶rodki ukazaæ i uwypukliæ wspania³o¶æ prawdy i dobra” (DSP, 7 - przyp. red.). Ca³y k³opot w tych odpowiednich ¶rodkach dramatycznych, bo oczywi¶cie dobrze wiemy, ¿e mo¿na te¿ po prostu epatowaæ przejawami z³a albo szukaæ sensacyjno¶ci poprzez ukazywanie z³a. Ka¿dy cz³owiek zajmuj±cy siê sztuk± czy mediami wie doskonale, ¿e prezentacja z³a mo¿e równie¿ pod pewnymi warunkami uwypuklaæ wspania³o¶æ dobra.

Czy zatem media katolickie s± potrzebne? My¶lê, ¿e s± potrzebne, bo Ko¶ció³ ma do g³oszenia Dobr± Nowinê. I od dwóch tysiêcy lat boryka siê z problemem, jak tê Dobr± Nowinê g³osiæ skutecznie kolejnym pokoleniom ludzi tak, aby oni przyjêli tê niezmienn± Nowinê, ale w zmieniaj±cej siê kulturze. Ko¶ció³ z mo¿liwo¶ci, jakie siê pojawiaj± w ludzkiej kulturze, równie¿ technicznych mo¿liwo¶ci ¶rodków przekazu, musi umieæ korzystaæ.
Zobaczmy, jak to by³o ró¿nie. Kiedy pojawi³ siê druk, to pierwszym, co drukowano, by³a Biblia. Podobnie by³o z wynalazkiem Marconiego. Radio Watykañskie powsta³o bardzo szybko i od razu dzia³a³o jako prê¿na instytucja. Gorzej ju¿ by³o z wynalazkiem braci Lumiere. W³oski re¿yser Federico Fellini powiedzia³ kiedy¶, ¿e wtedy, kiedy kino powsta³o, Ko¶ció³ uzna³ je za dzie³o szatana, a gdy w koñcu odkry³, ¿e kino jest dobrym wynalazkiem, to kino rzeczywi¶cie ju¿ dzie³em szatana siê sta³o. Z telewizj± by³o podobnie. A ju¿ zupe³nie inaczej jest z Internetem. Tu liczba ko¶cielnych inicjatyw - Polska jest pod tym wzglêdem wspania³ym przyk³adem - jest do prawdy imponuj±ca, jest prostym wyj¶ciem naprzeciw ludzkiej potrzebie duchowej, ludzkiej potrzebie szukania Boga. Kiedy¶ w jakich¶ statystykach - które ja z umiarkowanym zaufaniem, ale jednak darzê pewnym szacunkiem, bo studiowa³em i socjologiê, i teologiê - okaza³o siê, ¿e s³owo „Bóg” jest drugim najczê¶ciej wpisywanym w internetowych wyszukiwarkach po s³owie „sex”. Tak bardzo ludzie szukaj± Boga. Przepraszam za porównanie, ale tak mówi³a statystyka.
To pokazuje, ¿e ka¿dy ze ¶rodków przekazu jest genetycznie neutralny, jednakowo mo¿e s³u¿yæ tak zgorszeniu, jak i zbudowaniu, jest po prostu neutralnym instrumentem.

Jak zatem g³osiæ tê Dobr± Nowinê? Tu s± dwie drogi do wyboru dla Ko¶cio³a w ka¿dym kraju, w ka¿dej lokalnej spo³eczno¶ci. Mo¿na tworzyæ media katolickie, mo¿na byæ obecnym w mediach ¶wieckich. Jedno drugiego oczywi¶cie nie wyklucza, ale s³u¿y innym celom. Obecno¶æ w mediach ¶wieckich si³± rzeczy jest adresowana do ludzi nieprzekonanych czy poszukuj±cych, w±tpi±cych. W mediach katolickich mo¿na pisaæ inaczej. I w tym sensie s± potrzebne, bo ludzie wierz±cy, ludzie którzy wybrali, ale wci±¿, choæ uczynili ten wybór na wieki, musz± wybieraæ ka¿dego dnia, potrzebuj± refleksji, umocnienia, dyskusji. To powinni dostawaæ w³a¶nie w mediach katolickich. W mediach ¶wieckich mamy zupe³nie inn± dyskusjê o religii, chocia¿ te¿ bardzo potrzebn±. Nie potrafiê zmierzyæ, co jest bardziej potrzebne. Sam mam takie do¶wiadczenie, ¿e redagujê niskonak³adowy miesiêcznik - nie dla intelektualistów, ale dla inteligentów, tak o nim mówiê, ale oczywi¶cie niskonak³adowy, sprzedawany w kilku tysi±cach egzemplarzy. By³em te¿ wspó³autorem, prowadzi³em ponad trzysta programów telewizyjnych i wewnêtrznie jestem przekonany, ¿e merytorycznie wiêksz± warto¶æ ma to, ¿e redagujê miesiêcznik. Pod wzglêdem spo³ecznego odbioru natomiast o wiele wiêksz± warto¶æ mia³o to, ¿e ka¿dy z tych programów telewizyjnych ogl±da³o kilkadziesi±t tysiêcy osób, czyli jednorazowo co najmniej kilkana¶cie razy wiêcej ni¿ czytaj±cych miesiêcznik. Tego problemu nie da siê wywa¿yæ prost± odpowiedzi±.

Pozostaje trzeci wymiar tego pytania: czy katolickie media s± potrzebne do zbawienia, czy s± przydatne do zbawienia? My¶lê, ¿e tak, o ile robi± to, co powinny, o ile ucz± my¶lenia o ¶wiecie po chrze¶cijañsku. A co znaczy my¶leæ po chrze¶cijañsku, to bym najprêdzej powiedzia³, przywo³uj±c ewangeliczn± opowie¶æ o dobrym Samarytaninie (£k 10, 30-37 - przyp. red.). Samarytanin nie widzia³ ¶wiata innego ni¿ kap³an i lewita. Ci zobaczyli tego samego, le¿±cego przy drodze cz³owieka i minêli go. Samarytanin widzia³ taki sam ¶wiat, ale spojrza³ na niego inaczej. Spojrza³ na ¶wiat, na tego konkretnego cz³owieka z mi³o¶ci±. Nie tylko spojrza³, ale co¶ uczyni³ dla tego cz³owieka. Je¶li takiego spojrzenia z mi³o¶ci± media katolickie ucz±, je¶li pozwalaj±, aby chrze¶cijanie widzieli ¶wiat w³a¶nie w taki sposób, w jaki zobaczy³ dobry Samarytanin, je¶li nie s± kalk± mediów ¶wieckich, je¶li komentarze polityczne, je¶li teksty ekonomiczne w mediach katolickich s± jednak inne ni¿ w mediach ¶wieckich, to znaczy, ¿e media katolickie s± przydatne do zbawienia. S± potrzebne, bo ucz± cz³owieka wra¿liwo¶ci, ucz± otwarcia, ucz± postrzegania ¶wiata inaczej. Tak, jak chcia³by ten ¶wiat widzieæ Bóg. A na ile to siê udaje polskim mediom katolickim, to bardzo gor±co dyskutowali¶my niedawno w kawiarni. Konkluzje nie by³y najbardziej optymistyczne (zapis debaty znale¼æ mo¿na na str. 72-81 - przyp. red.).

Ks. Krzysztof Nieda³towski: Kiedy¶ pan Jacek Wo¼niakowski zatytu³owa³ swoj± ksi±¿kê „Czy kultura jest do zbawienia koniecznie potrzebna?” i okazywa³o siê, ¿e tak (ksi±¿ka ukaza³a siê nak³adem Wydawnictwa Znak w roku 1988 - przyp. red.). Wszystko zale¿y od rozumienia kultury. Kultura jest do zbawienia potrzebna, je¶li jest rozumiana jako podnoszenie cz³owieka w górê, jako podci±ganie do arcydzie³a, jakie zamierzy³ Bóg. To Pan Bóg nas zbawia, jednak my chcemy i powinni¶my w³±czyæ siê w ten nurt zbawienia. My¶lê, ¿e media maj± podobn± rolê do odegrania.
Czy media jednak z natury rzeczy nie s± trochê podobne do billboardu, szczególnie te typu tabloid. Czy nie grozi im banalizacja, ideologizacja i to wszystko co z³e staæ siê mo¿e ze s³owem?

Teraz poprosimy ojca Wac³awa Oszajcê, praktyka, kaznodziejê, cz³owieka, który pewnie sprowadzi nas trochê mocniej na grunt praktyki duszpasterskiej i kaznodziejskiej, przepowiadania S³owa Bo¿ego. No i pytanie, trochê trudne pewnie, bo wymagaj±ce zestawienia katalogu: „Jakie s± g³ówne grzechy polskiego kaznodziejstwa?”.

O. Wac³aw Oszajca: My¶lê, ¿e mo¿na by wyliczyæ pewnie z siedem grzechów g³ównych kaznodziejstwa polskiego. Tak jak ¶wiêty Jan od Krzy¿a wyliczy³ siedem grzechów g³ównych duchownych, miêdzy innymi jest tam ob¿arstwo duchowe, pycha duchowa, chciwo¶æ duchowa. Jak siê to diabelstwo w kaznodziei zalêgnie, no to mamy na kazaniach nic, tylko o grzechu. O grzechu, o grzechu i jeszcze raz o grzechu.

Zajmê siê najpierw bardzo powa¿nym tematem, ¿eby pó¼niej przej¶æ do meritum sprawy. Zajmê siê dzwonkami w ko¶ciele, podczas mszy zw³aszcza. Dyskutujemy na takie b³ahe tematy: czy komunia na rêkê, czy do ust, a mnie siê wydaje, ¿e jednak dzwonki s± najwa¿niejsze w ko¶ciele, we mszy, bo nie dzwoni± we wszystkich momentach, w których powinny dzwoniæ. Na przyk³ad powinno siê dzwoniæ, kiedy lektor idzie czytaæ pierwsz± lekcjê. Przed Ewangeli± powinno siê dzwoniæ ze trzy razy. I nastêpny raz po kazaniu, ¿eby obudziæ co poniektórych, czasami samego kaznodziejê.
Nie mówiê o tym bez powodu. Proszê Pañstwa, tak jak chleb i wino przechodz± we mszy swoje przeistoczenie, swoj± konsekracjê, tak samo dzieje siê ze s³owem. S³owo ludzkie doznaje swojego przeistoczenia i konsekracji w liturgii s³owa. S³owo wypowiedziane w przestrzeni liturgicznej, mszalnej, jest wcale nie tym samym s³owem, choæ tak samo brzmi, jak wypowiedziane poza ko¶cio³em, na billboardzie, jak siê to diabelstwo nazywa, czy te¿ gdziekolwiek indziej. W przestrzeni ko¶cielnej, jak powiedzia³ Ko³akowski o tamtych czasach, s³owo polskie tylko w Ko¶ciele nie sta³o siê prostytutk±. I mia³ racjê. My¶lê, ¿e je¶li kaznodzieja nie pamiêta o tym, co siê dzieje z ludzkim s³owem w czasie liturgii, to zaczyna opowiadaæ jak poganin. I to taki zakuty poganin. Przepraszam, pewnie pogan obrazi³em, no ale ja siê ekumenizmu wci±¿ uczê. ¯eby to zilustrowaæ przyk³adem, wystarczy wybraæ siê na pogrzeb. Wtedy, kiedy naprawdê powinni¶my byæ misjonarzami, bo na pozdrowienie bardzo liturgiczne „Pan z wami”, czê¶æ ma ochotê odpowiedzieæ: „Nie, zosta³ w domu”. A zatem co mówi kaznodzieja, który nie ma w sobie duchowo¶ci chrze¶cijañskiej i nie wie, co siê dzieje ze s³owem w liturgii? U¿ywa takich sformu³owañ: „ostatnia pos³uga”. No to ja dziêkujê, je¶li tylko tyle mi³o¶ci jest w ludziach, ¿e oto to, co robi±, to robi± ostatni raz i ju¿ wiêcej nic nie maj± temu cz³owiekowi do pos³ugiwania. No, jak to jest? Przecie¿ we mszy nieustannie zmar³ych wspominamy. Do tej „ostatniej pos³ugi” dochodzi jeszcze „ostatnie po¿egnanie”. A to mo¿e akurat dobrze, nie bêdziemy siê ju¿ nigdy ¿egnaæ, ten który prze¿y³ ¶mieræ, ¿yje bardziej, ni¿ my ¿yjemy. Mówi siê: „odprowadzili¶my zmar³ego na miejsce wiecznego spoczynku”. Ja sobie poszukam lepszego ni¿ cmentarz, grób, rozk³ad i te robaki. Jakie miejsce wiecznego spoczynku? Nasze miejsce wiecznego spoczynku jest zupe³nie gdzie indziej, a nie tam pod t± darni±, czy w tych bunkrach betonowych, z których chyba na S±d Ostateczny nie powy³a¿±. Nastêpna rzecz: „odeszli na zawsze”. Popatrzcie, nawet ¶wieckie media zamiast mówiæ, ¿e cz³owiek umar³, mówi± „odszed³ na zawsze”. A sk±d o tym wiedz±? Po pierwsze, ¿e odszed³, a po drugie, ¿e na zawsze. Przecie¿ dla nas wierz±cych nikt nigdy nie odchodzi. Mamy jedn± rzeczywisto¶æ. Albo: „¶pi snem wiecznym”. Jak ¶pi, to dobranoc. Albo: „ostatnia droga”, „odprowadzili¶my naszego drogiego zmar³ego w ostatni± drogê”. Podobno mamy wróciæ, mamy zmartwychwstaæ. Je¶li to ju¿ siê nie sta³o na dobr± sprawê w chwili ¶mierci. Pokazujê, nie nazywaj±c tych wszystkich grzechów, nie kataloguj±c, na czym problem mo¿e polegaæ.
Warto zapytaæ: sk±d siê to bierze? Bardzo ³atwo przychodzi nam ulec heretyckiej duchowo¶ci, uczenie siê to nazywa herezj± manichejsk±, gdzie wci±¿ siê podtrzymuje, ¿e nasze cielsko, a ju¿ seksualno¶æ Bo¿e uchowaj, to jest grób dla duszy, to jest wiêzienie dla duszy, to jest ohydztwo, którego trzeba jak najszybciej siê pozbyæ. Wszystko co w ludzkim ciele jest podejrzane. Kaznodzieja, który ma takiego manichejskiego ducha, bêdzie oczywi¶cie mówi³, ¿e do zbawienia dochodzi siê tylko przez modlitwê, tylko przez liturgiê, tylko przez mszê, przez odpusty i tak dalej - ja tego nie negujê - natomiast praca, kultura, literatura, gospodarka, ekonomia, bankowo¶æ to jest mniej wa¿ne. To jest zgo³a niewa¿ne, trzeba to jako¶ prze¿yæ, aby z czego¶ ¿yæ. Nie jest to jednak droga ani ¶wiêto¶ci, ani zbawienia. Na szczê¶cie Jan Pawe³ II zacz±³ trochê beatyfikowaæ i kanonizowaæ normalnych ludzi, a nie tylko ksiê¿y i biskupów. To ju¿ du¿o, to dobry objaw. A zatem, mówi±c za Ranerem (mowa o Karolu Ranerze, teologu katolickim - przyp. red.), trzeba by nam chyba wróciæ do Biblii i przypomnieæ sobie o tym, ¿e Pan Bóg stworzy³ ca³ego cz³owieka, z dusz± i cia³em, i ¿aden cz³onek cia³a naszego nie jest mniej godny od innych. Je¶li je okrywamy, to tylko dlatego, ¿e s± zbyt blisko mi³o¶ci jedynej i najprawdziwszej.
Je¶li zastanawiamy siê nad stanem naszego kaznodziejstwa, trzeba pytaæ o duchowo¶æ kaznodziei.

Jacek Naliwajek: My¶lê ojcze, ¿e ¶wieckich mo¿e te¿ trzeba dopuszczaæ do kazañ. Wnios± o¿ywczego ducha. A je¿eli kto¶ chcia³by sprawdziæ, jakie kazania g³osz± jezuici, to zapraszam do ko¶cio³a ¦wiêtego Andrzeja Boboli w Gdañsku Wrzeszczu na ulicy Mickiewicza. Zapewniam jedno, bo czasem tam zachodzê, ¿e nie us³yszymy podczas kazañ sformu³owañ typu: „skubany ten Jezus, tak czterdzie¶ci dni bez jedzenia” albo „Matka Bo¿a wymiêka, s³ysz±c pozdrowienie anielskie i s³owa El¿biety”. A to s± proszê Pañstwa fragmenty prawdziwych wypowiedzi ludzi Ko¶cio³a, które zbiera, opisuje, bada i komentuje doktor Dorota Zdunkiewicz-Jedynak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Pani doktor: „Czy jêzyk Ko¶cio³a jest w stanie kryzysu?”.

Dorota Zdunkiewicz-Jedynak: Pytanie mi postawione w³a¶ciwie mie¶ci siê w powszechnej dzisiaj tendencji, by pytaæ o ró¿ne zjawiska tego ¶wiata w kategoriach kryzysu. My¶lê, ¿e rzeczywi¶cie tak jest, i¿ jêzyk Ko¶cio³a prze¿ywa swego rodzaju kryzys. Nie mówi³abym jednak o tym w tak dramatyczny sposób, jak mo¿na by pewnie spodziewaæ siê po tej zapowiedzi. Kryzys s³owa bowiem jest do¶wiadczeniem, które pojawia siê co jaki¶ czas w naszej cywilizacji i co jaki¶ czas dotyka tak¿e jêzyka religijnego.
Mo¿na by powiedzieæ, ¿e ka¿da z technologii s³owa: mowa, druk, pismo, w jaki¶ sposób by³y ¼ród³em nowego typu duchowo¶ci. Kto wie, czy gdyby nie alfabet, mo¿liwy by³by monoteizm? Czy chrze¶cijañstwo zwyciê¿y³oby nad pogañstwem, gdyby nie odej¶cie od zwojów ku kodeksom? Czy by³by mo¿liwy rozpad chrze¶cijañstwa, gdyby nie wynalazek Gutenberga? Dzisiaj jeste¶my ¶wiadkami swoistego rodzaju rewolucji w technologii komunikacji i z ca³± pewno¶ci± ta rewolucja pozostawi jakie¶ ¶lady na naszej religijno¶ci.

Jak ja rozumiem kryzys jêzyka Ko¶cio³a? S³owo „kryzys”, jako pojêcie, u¿ywane jest na okre¶lenie momentu przesilenia, fazê w±tpliwo¶ci, jest synonimem braku równowagi, czasem rozziewu miêdzy oczekiwaniami, potrzebami. My¶lê, ¿e w odniesieniu do mowy to przede wszystkim do¶wiadczanie w±tpliwo¶ci. Je¶li to, co w jêzyku jest tradycyjnie uznawane za niezawodne, za pewne, opatrzymy znakiem zapytania, je¶li wprawdzie nie chcemy siê z tym rozstawaæ, ale jednocze¶nie zaczynamy patrzeæ podejrzliwie czy krytycznie, to mamy do czynienia z kryzysem. My¶lê, ¿e takiego kryzysu w³a¶nie dzi¶ Ko¶ció³ katolicki do¶wiadcza i jest to widoczne w najbardziej tradycyjnych formach nauczania, takich jak katecheza, homilia, nauka rekolekcyjna.

My¶lê, ¿e podstawowym objawem kryzysu jest rozchwianie opozycji sacrum - profanum i bardzo silnie z tym zwi±zana neutralizacja opozycji jêzyka. Z jednej strony jêzyk sakralny, a wiêc jêzyk wykluczony z komunikacji codziennej, jêzyk tajemny, a z drugiej jêzyk profanum, jêzyk pospolity, jêzyk u¿ytkowy, jêzyk naturalny. Jeste¶my ¶wiadkami dowarto¶ciowania tego drugiego jêzyka w duchu wspó³czesnej kultury, kultury ponowoczesnej. Obserwuje siê dosyæ ³atwe przechodzenie ze sfery sacrum do sfery profanum, od jêzyka sacrum do jêzyka profanum. Jak¿e bowiem inaczej oceniaæ sytuacjê, w której s³yszê od kaznodziei, ¿e „nie mam tak siê zachowywaæ, jakbym chcia³a, ¿eby Bóg siê ode mnie odchrzani³”, albo je¶li otrzymujê propozycjê, abym „otwiera³a ca³y gnój swojego ¿ycia przed Chrystusem”. My¶lê, ¿e podstawowym ¼ród³em takiej w³a¶nie konwencji s³owa w Ko¶ciele jest szczególna rola odbiorcy. Wspó³cze¶nie niezwykle liczymy siê z odbiorc±, w³a¶ciwie przestajemy rozmawiaæ, a mówimy pod kogo¶, staramy siê byæ lustrem, w którym odbiorcy jest siê przyjemnie, ³atwo przejrzeæ. My¶lê, ¿e Ko¶ció³ tak¿e ulega takiej tendencji. To jest mo¿e szczególnie widoczne w przedsiêwziêciach nowoewangelizacyjnych, takich jak „Przystanek Jezus” czy pewne projekty internetowe. Je¶li widzê ewangelizatorów w koszulkach z napisem „Jezus jest OK”, to oczywi¶cie siê bojê. Z jednej strony rozumiem, ¿e jêzyk, którym mówi³ Ko¶ció³ przez dwa tysi±clecia, to jêzyk wyros³y dla nas czêsto z zupe³nie nieczytelnej tradycji, pe³en symboli, których dzisiaj nie rozumiemy, jêzyk wyros³y z tradycji agrarnej, rolniczej basenu Morza ¦ródziemnego, ¿e próbujemy szukaæ nowych ¶rodków, nowych symboli, które te tre¶ci religijne wyra¿±. Z drugiej strony jednak obawiam siê, czy nie bêdzie prowadzi³o to do banalizacji wiary, czy nie bêdzie to prowadzi³o do takiej prawdy o Bogu, która prawd± o Bogu nie jest, bo Bóg jawi nam siê jako do¶æ ³atwy, lekki, przyjemny, niezobowi±zuj±cy.

Wa¿nym przejawem kryzysu jest tak¿e to, ¿e ludziom ¶wieckim jest coraz trudniej mówiæ o do¶wiadczeniu religijnym, ¿e nie znajduj± odpowiednich s³ów na nazwanie swoich do¶wiadczeñ, na dyskutowanie o nich, opisywanie ich. Znajduj± w³a¶ciwie dwa sposoby na to, aby z tej sytuacji wyj¶æ. Jedni uciekaj± siê do gotowych formu³. W³a¶ciwie dlaczego maj± czyniæ inaczej? Czytaj±c nawet wspó³czesne katechizmy, czytaj±c ksi±¿eczki do nabo¿eñstwa - polecam Pañstwu zw³aszcza lekturê omówienia rachunku sumienia, przykazanie szóste, dziewi±te - znajduj± skostnia³e schematy, szablony. Jak wiêc inaczej sami wierni maj± mówiæ o tych kwestiach? Inni uciekaj± w jêzyk potoczny. Nie chcê tu podawaæ drastycznych przyk³adów, jak powiedzmy zapisy ¶wiadectw nawróconych muzyków rockowych, którzy u¿ywaj± do opisywania do¶wiadczeñ religijnych jêzyka nawet wulgarnego. My¶lê, ¿e ojciec Oszajca potwierdzi, ¿e wypowiedzi ludzi na katolickich stronach internetowych, modlitwy zamieszczane na przyk³ad w skrzynkach intencyjnych, czêsto przypominaj± listy kierowane do redakcji komercyjnej prasy kobiecej. Obserwuje siê pomieszanie jêzyków, nieczysto¶æ mowy, któr± mówimy o do¶wiadczeniu religijnym. Jêzyk religijny przestaje siê ró¿niæ od jêzyka bazaru czy zgromadzeñ.
Wspomina³am ju¿ o Internecie, Pañstwo te¿ o tym mówili jako o nowej technologii komunikowania siê, która wprowadza jêzyk religijny w stan w±tpliwo¶ci czy chaosu. Rodz± siê takie pomys³y duszpasterskie, jak internetowe rekolekcje, bazy kazañ, bazy egzemplów, internetowe skrzynki intencji, nabo¿eñstwa transmitowane przez Internet. Z jednej strony widzê w tym wielk± szansê dla ludzi zw³aszcza niezadeklarowanych, pogubionych. To szansa dotarcia do nich. Ale z drugiej strony rodzi siê mój wielki niepokój i w±tpliwo¶æ. Z ca³± pewno¶ci± te nowe gatunki duszpasterskie s± sk³adnikiem ogólniejszych przeobra¿eñ, na przyk³ad odej¶cia od religijno¶ci wspólnotowej ku indywidualnemu prze¿yciu religijnemu, niekoniecznie opartemu na bezpo¶rednim uczestnictwie w nabo¿eñstwie, niekoniecznie osadzonemu we wspólnocie. Zauwa¿am, ¿e g³os kap³ana w tym kontek¶cie staje siê g³osem jednego z równych. Dochodzi do zachwiania u¶wiêconego tradycj± podzia³u ról w obszarze sacrum i profanum. Nietrudno te¿ zauwa¿yæ pewn± paralelê miêdzy takim widowiskiem ko¶cielnym, jak na przyk³ad nabo¿eñstwo transmitowane przez Internet, z Big Brotherem. Granica miêdzy ogl±daniem a podgl±daniem jest bardzo subtelna.


Dostrzegam te¿ obawê przed kontaktem z ¿ywym s³owem, kontaktem twarz± w twarz, ujawniaj±c± siê niepewno¶æ co do skuteczno¶ci ewangelizacji opartej na bezpo¶rednim kontakcie, na dzieleniu siê osobistym do¶wiadczeniem wiary. Tradycyjnie przyzwyczajona jestem do tego, ¿e wiara rodzi siê ze s³uchania. ¦wiêty Pawe³ wyszed³ na rynek, a wiêc dzieli³ siê do¶wiadczeniem w bezpo¶rednim kontakcie.

Kryzys rozumiany jako w³a¶nie faza w±tpliwo¶ci, chaosu, niepewno¶ci, bez dramatyzowania, mo¿e moim zdaniem wyzwalaæ pozytywn± energiê. My¶lê, ¿e niepewno¶æ jest czasem pewniejsza ni¿ pewno¶æ. W tym kontek¶cie wa¿ne jest dla mnie pytanie, jak tê sytuacjê maj± przezwyciê¿aæ ci, którzy w Ko¶ciele odpowiedzialni s± za stan kryzysowej niepewno¶ci? A tak¿e, jak my ¶wieccy, mówi±cy o do¶wiadczeniu religijnym, mo¿emy próbowaæ z do¶wiadczeniem niepewno¶ci dawaæ sobie radê?

Ks. Krzysztof Nieda³towski: Do mnie szczególnie trafia niepokój o banalizacjê jêzyka. Kiedy¶ na Areopagu ukuli¶my z³o¶liwe stwierdzenie wobec pewnego rodzaju muzyki stosowanej w Ko¶ciele, nieraz w liturgii, ju¿ nie mówi±c o pielgrzymkach czy pobo¿nych ogniskach. Nazwali¶my go sacropolo. To te¿ mo¿e dotyczyæ sztuk plastycznych w ko¶ciele. Styropianowych napisów i transparentów na bia³ym p³ótnie. My¶lê, ¿e w odniesieniu do jêzyka ko¶cielnego mo¿na by mówiæ o sacroslangu. Stwarza on du¿e niebezpieczeñstwo. Gêsty, teologiczny ¿argon, slang, narzecze, którym w³a¶ciwie nie mo¿na siê ju¿ powszechnie komunikowaæ, bo jest niezrozumia³y. I na drugim biegunie jêzyk banalny, który próbuje siê podlizaæ, bywa u¿ywany pod publiczkê, jêzyk popularny w najgorszym tego s³owa znaczeniu.

Osobi¶cie nurtuje mnie rozró¿nienie na sacrum i profanum w jêzyku. My¶lê, ¿e Pan Jezus tak¿e u¿ywa³ jêzyka profanum, mówi±c w swoich przypowie¶ciach o ziarnie, o rybie, o sieci, o wyrywaniu chwastów, o oraniu pola. To jest bardzo profanum, bo dotyka³o tego, co dotyka³y ludzkie rêce, co widzia³y ludzkie oczy. I chyba to jest metoda. Cz³owiek jest zainteresowany, poruszony tym, co zna, co go obchodzi. Z tego pewnie mo¿na wywodziæ teologiczne wnioski czy moralne postulaty. My¶lê, ¿e sacrum i profanum to chyba te¿, a mo¿e przede wszystkim, jêzyk piêkny, wysoki, czysty i ten zabrudzony, hermetyczny, slangowy. Tego chyba trzeba siê strzec.
Przepraszam za moje dywagacje, ale naprawdê to mnie bardzo interesuje, jako ¿e ksi±dz pracuje w materii s³owa, to staram siê na te problemy pilnie nadstawiaæ ucha.

Rozpoczynaj±c drug± czê¶æ dyskusji, chcia³bym teraz sprowokowaæ Pañstwa do bardzo konkretnego postulowania, wskazywania czy mo¿e krytykowania zjawisk niepokoj±cych w komunikowaniu. Wiele ju¿ dzi¶ na ten temat powiedzieli¶my. Pamiêtam, ¿e gdy robi³em prywatne ankiety na temat kaznodziejstwa, chc±c siê ustrzec b³êdu, pyta³em w ró¿nych ¶rodowiskach o podstawowe bol±czki, niepokoje, problemy, które dotyczy³y kilku spraw. Pierwsza to politykierstwo w Ko¶ciele, ideologizacja jêzyka, gdy ambona bywa zamieniana w trybunê polityczn±. Druga, a¿ siê bojê mówiæ, to dosyæ ostra krytyka komunikatów Konferencji Episkopatu Polski i listów pasterskich, a to ze wzglêdu na ich czytan± formê, hermetyczny jêzyk i dosyæ wysoki poziom ogólno¶ci stwierdzeñ. Mówili mi znajomi aktorzy, ¿e kiedy s³ysz± zapowied¼: „Komunikat z 235 Konferencji Episkopatu Polski”, to percepcja spada im o po³owê. To problem wa¿ny i bardzo praktyczny. Pewnie ci, którzy s³uchaj±, ale i ci, którzy mówi±, mieliby wiele wiêcej zarzutów i pytañ.
Chcia³bym Pañstwa w tej dyskusji zaprosiæ do tego poziomu konkretu.

Zbigniew Nosowski: Chêtnie ustosunkowa³bym siê do wszystkich tych tez. Moim zdaniem nie warto podczas dzisiejszej debaty dyskutowaæ wnikliwie o grzechach kaznodziejstwa, bo kaznodzieje zawsze bêd± lepsi lub gorsi. Nawet gdyby, jak pan redaktor postulowa³, byli ¶wieccy kaznodzieje, to pope³nialiby te same grzechy i nawet o wiele gorsze. Wielokrotnie s³ucha³em ¶wieckich kaznodziejów, którzy paraj± siê g³oszeniem S³owa Bo¿ego w rozmaitych ruchach, wspólnotach. Ich kazania s± du¿o d³u¿sze, du¿o bardziej hermetyczne ni¿ te, które w trakcie liturgii wyg³aszaj± ksiê¿a. Niestety, Elu, nawet kobiety temu samemu grzechowi ulegaj±.

O. Wac³aw Oszajca: Nie tylko kaznodzieje ¶wieccy. We¼ polityków, jak siê s³ucha wielu z naszych polityków, to¿ oni g³osz± kazania. Ten sam za¶piew. To samo budowanie nastroju. Trzeba koniecznie zacytowaæ naszego Ojca ¦wiêtego. Dobrze jest zacytowaæ dokument ko¶cielny, wypowied¼ kogo¶ z tak zwanych ludzi Ko¶cio³a. By³by wiêc ten sam k³opot.

Zbigniew Nosowski: Bardziej warto mówiæ o tym, o czym mówi³a pani doktor Zdunkiewicz-Jedynak i ksi±dz Waldemar Chrostowski, o formie i sposobie obecno¶ci Ko¶cio³a w kulturze.
Mia³bym pytanie do obojga Pañstwa. Czy mówienie tylko o zagro¿eniach nie jest przypadkiem dmuchaniem na zimne? Ksi±dz profesor s³usznie przestrzega przed udzia³em S³owa Bo¿ego w kulturze masowej na zasadzie jednej z wielu propozycji. Pani doktor s³usznie przestrzega przed nadu¿yciami z ze¶wiecczeniem. Mam jednak wra¿enie, ¿e s± te¿ wiêksze zagro¿enia, je¶li chodzi o jêzyk religijny, i s± te¿ zupe³nie inne potrzeby szukania w³a¶nie nowych form wyrazu, czy na billboardzie, czy nie na billboardzie.
Pani doktor powiedzia³a na zakoñczenie, ¿e ¶wiêty Pawe³ wyszed³ na rynek. Co to by znaczy³o dzisiaj, ¿e ¶wiêty Pawe³ wyszed³ na rynek? Moim zdaniem poszed³ do Internetu. Czym innym baza kazañ, ka¿da baza kazañ jest godna potêpienia, bo g³oszenie S³owa Bo¿ego musi byæ ¿ywe, czym innym skrzynka intencji. Ja mogê wys³aæ do sióstr karmelitanek za po¶rednictwem internetowej skrzynki intencji swoj± pro¶bê i wiem, ¿e one bêd± siê w tej intencji modli³y. Có¿ w tym z³ego? Powiedzia³a pani o transmitowaniu nabo¿eñstw przez Internet. A przez telewizjê? Na czym polega ró¿nica? To trzeba by rozró¿niaæ.

Mam wra¿enie, ¿e forma billboardu jest zasadniczo neutralna, bo s± formy, które nie s± neutralne i czyste, na przyk³ad Big Brother nie jest form± czyst±. Wiem, ¿e twórcy Big Brothera bardzo siê starali o to, aby do domu Wielkiego Brata przyjecha³ na Bo¿e Narodzenie ksi±dz i prze³ama³ siê z uczestnikami programu op³atkiem. I s³usznie nie znale¼li ¿adnego gotowego na to kap³ana, bo jego wej¶cie w tak± formê by³oby jej dowarto¶ciowaniem. Pamiêtam program w telewizji, który by³ dyskusj± o pornografii, a w tle, za plecami uczestników, wy¶wietlano filmy pornograficzne. Z takiego programu trzeba wyj¶æ. Oczywi¶cie redaktorzy nie powiedz± wcze¶niej, ¿e w tle wy¶wietlane bêd± filmy pornograficzne. Taka forma nie jest czysta. Sam billboard, mam wra¿enie, mo¿e byæ czysty, wrêcz wiele sformu³owañ z Ewangelii nadawa³oby siê na g³oszenie na billboardzie. „Jeste¶ wa¿ny, wszystkie w³osy na Twojej g³owie s± policzone” (por. £k 12, 7 - przyp. red.). Teraz w marcu bêdziemy po raz pierwszy obchodziæ uchwalony przez Sejm Dzieñ ¯ycia. Czy nie by³oby dobrze, by na billboardach w naszych miastach pojawi³y siê zdjêcia jednoznacznie pokazuj±ce cz³owieczeñstwo p³odu? Dlaczego nie?

Ks. Waldemar Chrostowski: ¯eby by³o jasne. Moim zdaniem trzeba dmuchaæ na zimne. I im siê wiêcej dmucha, tym bêdzie to bezpieczniejsze. W przeciwnym wypadku mo¿emy grzeszyæ zwyczajn± naiwno¶ci±. Oprócz wielu ró¿nych s³ów, które siê przytacza z Pisma ¦wiêtego w rozmaitych kontekstach, jest i taki wiersz, który niestety nie brzmi ³adnie i te¿ wzbraniam siê przed przytoczeniem go, ale z Ewangelii pochodzi i brzmi: „Nie rzucajcie pere³ miêdzy wieprze” (por. Mt 7, 6 - przyp. red.). Nie mo¿na wiêc z tym co najcenniejsze wychodziæ byle gdzie i do byle kogo, licz±c, ¿e osi±gniemy byle co. A na to bardzo czêsto wygl±da, ¿e chcemy poprzestawaæ nie na prawdziwych owocach, ale wystarcza nam jaki¶ rodzaj bardzo dora¼nego zadowolenia. I je¿eli tak siê dzieje, to moim zdaniem nie ma o czym mówiæ. Dam panu i Pañstwu inny przyk³ad. Otó¿ parê miesiêcy temu przyszed³ do mnie kierownik czy te¿ w³a¶ciciel wielkiego marketu z propozycj±, ¿eby odprawiaæ tam mszê ¶wiêt± niedzieln±. Idea wydaje siê jak najbardziej zbo¿na. Odmówi³em. Zacz±³ mi t³umaczyæ, ¿e odmawiaj±c, wyrz±dzam krzywdê ludziom, bo oni w ogóle do ko¶cio³a nie pójd±. Bardzo czêsto mówi siê tak: je¿eli nie zrobimy na ulicy, je¿eli nie pójdziemy tam czy siam, to ci ludzie w ogóle nie bêd± o Panu Jezusie s³yszeæ. Ja przepraszam, ale my nie mieszkamy w Kambod¿y, w Kenii, w Ghanie i je¿eli ci ludzie nie chc± s³yszeæ, to musimy pamiêtaæ, ¿e s± rozmaite inne uwarunkowania: rodzina, szko³a, katecheza. Te ¶rodowiska równie¿ s± odpowiedzialne za ewangelizacjê.

Pan redaktor skwitowa³ krótko, ¿e trzeba szukaæ nowych dróg dotarcia do cz³owieka, ¿e ulica jest miejscem ewangelizacji i tak dalej. Ulica mo¿e byæ miejscem ewangelizacji, ale mo¿e byæ równie¿ miejscem antyewangelizacji. Dzieje siê jedno i drugie. Natomiast naturalnym miejscem ewangelizacji pozostaj± jednak te ¶rodowiska, osoby i konteksty, które spe³niaj± warunek bardzo mocno uwypuklony w ka¿dej religii, mianowicie sacrum i tradycja.
Najbli¿sze z tego wszystkiego o czym tu s³ysza³em, jest to, o czym mówi³a pani doktor. Bo w gruncie rzeczy sacrum bardzo silnie ³±czy siê z tradycj±. Nie s±dzê, aby na ulicy mo¿na by³o tworzyæ tradycjê. Mo¿na tworzyæ zwyczaj, obyczaj, który bêdzie mniej lub bardziej ¿ywotny. Zobaczmy, ¿e ¿ywotno¶æ rozmaitych akcji, nawet tych wielkich, widowiskowych, do których wprzêgniête s± ¶rodki masowego przekazu, jest krótka. One nie tworz± tradycji. Natomiast w moim odczuciu si³± religii jest w³a¶nie tradycja. Je¿eli zabraknie tradycji, to i religia bardzo wietrzeje.

I ostatnie zdanie. Kto¶ z Pañstwa wspomnia³ obecno¶æ ¶wiêtego Paw³a na areopagu. Otó¿ obecno¶æ Paw³a na areopagu by³a czym¶ absolutnie wyj±tkowym. Dlatego, ¿e miejscem ewangelizacji podejmowanej przez Paw³a by³a synagoga i miejsca modlitwy. Tam siê zawsze udawa³. W Atenach by³o nieco inaczej z tego powodu, ¿e Ateny mia³y swoje uwarunkowania, ale zwróæmy uwagê, ¿e na tym¿e areopagu Pawe³ poniós³ najwiêksz± pora¿kê swojego ¿ycia. Wyszed³ z Aten, uda³ siê do Koryntu z wielkim bólem. Po d³ugiej bytno¶ci w Atenach pozyska³ niewielu - Dionizy Areopagita, kobieta imieniem Damaris i kilkoro innych - reszta powiedzia³a: „pos³uchamy ciê innym razem” (por. Dz 17, 16-34).
My¶lê, ¿e los ewangelizatorów na ulicy i los ewangelizacji na billboardach jest mniej wiêcej podobny. Ci, którzy licz± na skuteczno¶æ tego rodzaju programów, zazwyczaj s³ysz± to samo: „pos³uchamy ciê innym razem”.

Dorota Zdunkiewicz-Jedynak: Bardzo bliskie jest mi to, co mówi ksi±dz profesor. My¶lê, ¿e niedobrze by siê sta³o, gdyby s³uchacze mieli wra¿enie, ¿e rzeczywi¶cie wszystkie wymienione przeze mnie nowe gatunki internetowe, bo s± to w istocie nowe gatunki komunikowania siê w kwestiach do¶wiadczenia religijnego, mo¿na oceniaæ w podobny sposób. Ostatnio do¶æ dok³adnie obserwowa³am, jak przebiega komunikacja w rekolekcjach internetowych, w których oddaje siê równie¿ g³os uczestnikom. Tak naprawdê, to s± czêsto miejsca, gdzie spotyka siê wiara z agresywnym brakiem wiary. Zagl±daj± tam czêsto ludzie przypadkowi albo ludzie poszukuj±cy, a wiêc to zupe³nie inny rodzaj odbiorcy ni¿ ten, który przychodzi na rekolekcje do ¶wi±tyni.
Widzê te¿ bardzo powa¿ne zagro¿enie w tym, ¿e wspólnota, która tworzy siê gdzie¶ tam w Internecie, zastêpuje realn± wspólnotê. To wielkie niebezpieczeñstwo. Obawia³abym siê, aby po¶rednictwo medialne nie zast±pi³o kontaktu rzeczywistego, rzeczywistego uczestnictwa w rzeczywistej wspólnocie, w liturgii, w nabo¿eñstwach. Bardzo ³atwo jest przekroczyæ tê granicê.

El¿bieta Adamiak: Wrócê do pani wcze¶niejszych s³ów, do tego, co wskaza³a pani jako postulat jêzyka religijnego, ¿e powinien on wyró¿niaæ siê od naszego jêzyka dotycz±cego innych dziedzin ¿ycia. Zadajê samej sobie pytanie, czy rzeczywi¶cie tak jest, ¿e ten jêzyk musi siê wyró¿niaæ jako co¶ szczególnego?
Z jednej strony ksi±dz Nieda³towski wskaza³ ju¿ na przyk³ady jêzyka u¿ywanego przez Jezusa. Dla mnie fundamentalnym, teologicznym faktem jest to, i¿ S³owo Bo¿e sta³o siê cz³owiekiem. W tym momencie, przez wcielenie, w³a¶ciwie sacrum i profanum zosta³o zjednoczone. Dla mnie wynika z tego przede wszystkim fakt, ¿e w³a¶nie w naszym ¿yciu i poprzez nasze s³owo dokonuje siê zbawienie, czyli inaczej mówi±c, równie¿ opisuj±c te do¶wiadczenia jêzykiem, powiedzia³abym, zupe³nie zwyk³ym, codziennym, co nie znaczy dla mnie wulgarnym, mo¿emy przekazaæ nasze do¶wiadczenie religijne. W tym sensie nie zgodzi³abym siê z pani±, ¿e to ma byæ oddzielna sfera sacrum. Dla mnie to sacrum jest w profanum, odk±d Jezus sta³ siê cz³owiekiem. Natomiast zgadzam siê, ¿e problem powstaje wówczas, gdy pewne formy ewangelizacji, tak jak ewangelizacja przez billboard, mia³yby byæ pocz±tkiem i koñcem ewangelizacji. Osobi¶cie bardzo pozytywnie odebra³am te billboardy, które cytowa³y s³owa ksiêdza Twardowskiego i by³y form± wskazania na potrzeby hospicjum (Od 1998 roku Warszawskie Hospicjum dla Dzieci organizuje akcjê spo³eczn± maj±c± na celu przekazanie informacji o istnieniu hospicjum i zbiórkê pieniêdzy, has³o „¦pieszmy siê kochaæ ludzi, tak szybko odchodz±” zaczerpniêto z poezji ksiêdza Jana Twardowskiego - przyp. red.). I chocia¿ nie jest to dla mnie S³owo Bo¿e, ale s³owo ludzkie, to spe³nia pozytywn± rolê, wskazuje na konkretnych ludzi, którym mogê pomóc. Problem pojawia siê wtedy, kiedy medialny kontakt zastêpuje nam rzeczywisty kontakt z drug± osob± czy te¿ wspólnot± Ko¶cio³a. Ale my¶lê, ¿e tak jak transmisje mszy telewizyjnych nie zastêpuj± przecie¿ praktyki uczestnictwa w Eucharystii, tak samo nie stanie siê to w przypadku Internetu.

Jeszcze, je¶li mo¿na, chcia³abym nawi±zaæ do s³ów ojca Wac³awa. Wydaje mi siê bardzo wa¿na uwaga dotycz±ca tego, aby nie mówiæ o grzechach kaznodziejów, ale o ich duchowo¶ci. Je¿eli kaznodzieja czy kaznodziejka bêd± mieli co¶ do przekazania, to wydaje mi siê, ¿e jednak forma bêdzie wtórna. Je¿eli ¶wieccy mówi± za d³ugo, mo¿e ja teraz ju¿ te¿, to my¶lê, ¿e przede wszystkim dlatego, ¿e nie maj± praktyki, czêsto nie s± w ogóle uczeni sztuki przemawiania.

O. Wac³aw Oszajca: My¶lê, ¿e jest trzecia droga. A mianowicie: to wykonujcie, tamtego nie zaniedbujcie. Je¶li ja widzê m³odego cz³owieka w koszulce „Jezus OK”, to jest OK., to jest jêzyk tych ludzi. I je¶li on w tej koszulce zjawi siê na jakiej¶ dyskotece, kogo¶ to zainteresuje i zacznie szukaæ, to zachowa³ siê jak aposto³. Nie widzê k³opotu. Pewnie widzia³bym k³opot, gdyby takie zdanie pojawi³o siê w kazaniu na ambonie. Pewnie tak, ale nie wiem, czy w czasie rekolekcji m³odzie¿owych tak bardzo by mnie to razi³o? Nie wiem.

Je¶li tradycja, to jaka tradycja? Przecie¿ jak siê popatrzy na tradycjê kaznodziejstwa, przywo³uj±c choæby teatralizacjê kazañ w czasach baroku, czego¿ tam kaznodzieja nie wyczynia³ na ambonie? Zas³oniête okna, dzwony bij±, trupia czaszka, ¶wieczka w ¶rodku. W ten sposób próbowa³ zainteresowaæ tym, co pó¼niej powiedzia³. My¶lê, ¿e nasze kaznodziejstwo jest zbyt ubogie w tego typu ¶rodki wyrazu. Bardzo bym siê ba³, je¶liby kaznodziejstwo posz³oby jedynie w retorykê. Wolê takie chropowate, wolê nawet wymuszone kazania, ale z wiary tego cz³owieka. To przekonuje.
Wielkie zgromadzenia, pocz±wszy od Lednicy, pielgrzymki, ale i Wielka Orkiestra ¦wi±tecznej Pomocy oraz to, co robi telewizja, gromadzi ³adny grosz. Czy to nie jest g³oszenie Ewangelii i zaradzanie bardzo konkretnym potrzebom?
Jako k³opot postrzegam kwestiê Ko¶cio³a wirtualnego, który sami sobie tworzymy nadmiarem transmisji z ró¿nych nabo¿eñstw, mszy. Wola³bym, aby ten czas wykorzystaæ na porz±dn± publicystykê religijn± czy program literacki, spo³eczny czy jaki¶ inny. K³opot w tym, ¿e nie bardzo mamy nieraz gdzie ludzi odes³aæ. Czy parafia jest wspólnot±? Czy nie jest przypadkiem li tylko punktem chrzcielno-us³ugowym, gdzie siê idzie po us³ugi. My¶lê, ¿e ta ucieczka cz³owieka w Internet, ucieczka w media, ucieczka w ró¿ne po¶rednie sposoby komunikowania siê bierze siê st±d, ¿e ten cz³owiek rozpaczliwie poszukuje, ¿eby kto¶ siê do niego wreszcie odezwa³, ale do niego, po imieniu, a nie „bracia i siostry” czy „umi³owani w Panu”.

Dorota Zdunkiewicz-Jedynak: Przyznam, ¿e dla mnie, ale pewnie nie tylko dla mnie, wskazaniem, jak wybraæ jêzyk, w którym mówiæ o do¶wiadczeniu religijnym cz³owieka, jest nieustaj±co Jan Pawe³ II. On, choæ jest bodaj najbardziej medialnym z papie¿y, z niezwyk³± konsekwencj± d±¿y do bezpo¶rednich spotkañ z drugim cz³owiekiem.
Czy rzeczywi¶cie ten jêzyk, którym mówimy o do¶wiadczeniu religijnym, powinien siê ró¿niæ od jêzyka ulicy, jêzyka biznesu, jêzyka kupowania, jêzyka rozrywki? My¶lê, ¿e jednak powinien siê ró¿niæ. S±dzê, ¿e przezwyciê¿anie kryzysu w jêzyku religijnym mog³oby polegaæ na znalezieniu sposobu mówienia, który by siê wyró¿nia³ na dosyæ ujednoliconym tle obserwowanym, gdy patrzymy na inne obszary komunikacji. W³a¶ciwie otaczaj±ca nas kultura niesie i tre¶ci, i formy w znacznej mierze zhomogenizowane, zestandaryzowane. Dla mnie sposobem na przezwyciê¿enie niepewno¶ci, sytuacji kryzysowej by³oby szukanie jêzyka, który by siê wyró¿nia³, wyró¿nia³ na przyk³ad przez odniesienie do tradycji.

Zbigniew Nosowski: Wydaje mi siê, ¿e ze ¶wiadomo¶ci± tego, ¿e trzeba na zimne dmuchaæ, upiera³bym siê, i¿ wa¿niejsze jest rozdmuchiwanie tego ¿aru, którego brakuje w poszukiwaniu nowych form i nowego jêzyka. A z pewno¶ci± nie zgadza³bym siê na stwierdzenia, ¿e jaki¶ jêzyk, jaka¶ specyficzna kultura jest zamkniêta ca³kowicie na warto¶ci duchowe. To by znaczy³o, ¿e podwa¿amy przekonanie, i¿ mamy Dobr± Nowinê, najlepsz± nowinê dla ka¿dego cz³owieka. Mówiliby¶my, ¿e w jêzyku tej kultury nie da siê g³osiæ Ewangelii. To moim zdaniem by³oby nie do przyjêcia. I dlatego wydaje mi siê, ¿e warto poszukiwaæ nowych form. Powtórzê jeszcze raz: nie widzê nic z³ego w tym, ¿eby w marcu, w Dniu ¯ycia, zawis³y billboardy propaguj±ce cz³owieczeñstwo p³odu. Tak jak piêkna jest kampania, któr± zobaczymy przed ¶wiêtami, odzyskuj±ca ¶wiêtego Miko³aja, przygotowywana przez tych samych ludzi, którzy byli twórcami kampanii na rzecz hospicjów, o których wcze¶niej by³a mowa. Nazywaj± siê nawet Fundacja ¦wiêtego Miko³aja. Teraz bêd± zbieraæ pieni±dze na rzecz rodzinnych domów dziecka poprzez piêkny film, w którym ¶wiêty Miko³aj, g³osem Franciszka Pieczki, mówi: „Ja jestem prawdziwym ¶wiêtym Miko³ajem. Ja zachêcam do pomagania, a nie do kupowania. Nie to, co tamte krasnoludy”. My¶lê, ¿e to próba zmierzenia siê z problemem. Próba nieoddawania kultury masowej diab³u. Próba wprowadzenia w ten jêzyk problematyki warto¶ci, tego co duchowe.

Ks. Krzysztof Nieda³towski: Proszê Pañstwa. Jest mi niezmiernie mi³o i niezmiernie przykro. Przykro dlatego, ¿e musimy koñczyæ, poniewa¿ czas wyznaczony nam na debatê dobieg³ koñca. A mi³o dlatego, ¿e spieramy siê o rzeczy trudne, wa¿ne, teologiczne. Têskniê za czasami, kiedy efeskie przekupki podczas soboru spiera³y siê o to, czy Matka Bo¿a jest tylko matk± Jezusa, czy te¿ matk± Chrystusa (rok 431 - przyp. red.). Takie tematy pewnie rzadko pojawiaj± siê na ulicach, a dobrze by by³o, gdyby¶my rozmawiali miêdzy sob± równie¿ w domu o rzeczach wa¿nych i trudnych, wysokich, ¶wiêtych.
Bardzo serdecznie Pañstwu dziêkujê. Na pewno ta rozmowa nie przynosi ostatecznej, jasnej i prostej recepty, bo takiej nie ma. Chyba jednak trochê sobie poruszyli¶my struny odpowiedzialno¶ci, równie¿ odpowiedzialno¶ci za S³owo Boga, które Bóg nam powierzy³. Dziêkujê bardzo.

Nieautoryzowane fragmenty debaty.