Święto Człowieka 2000  Karta Powinności Człowieka

Czy prawda jest trudna?

Spotkanie dziennikarzy Wybrzeża
Gdański oddział Telewizji Polskiej w Gdańsku Oliwie
2 września 2000, godz. 11.00

Arcybiskup Francois-Xavier Nguen Van Thuan

To dla mnie wielki zaszczyt i wyróżnienie, że goszczę tutaj. Słyszałem wiele na temat Polski i jej mieszkańców. Podziwiam, pozdrawiam, szanuję i doceniam Polaków. Jak słyszeliście Państwo, od trzydziestu trzech lat jestem biskupem. W tym czasie trzynaście lat spędziłem w więzieniu, a dziewięć w areszcie domowym. Strzegli mnie dwaj strażnicy. Byłem tak samotny, że myślałem, iż oszaleję. Przez wszystkie te lata nie mogłem kontaktować się z najbliższymi. Żyłem bez gazet, bez radia, bez telewizji. Choć tyle lat spędziłem w przymusowym odosobnieniu, to wy wiecie więcej na temat wolności i prawdy, bo żyliście w kraju rządzonym przez reżim totalitarny. Jednak ani wy, ani ja, nie mogliśmy poznać prawdy. Podczas przesłuchań pytano mnie o przyczyny braku dialogu między Kościołem a władzą. Tłumaczyłem, że brakuje nam wspólnego języka. Na prośbę przesłuchujących mnie sporządziłem więc indeks ok. tysiąca pięciuset haseł - w języku wietnamskim, francuskim, angielskim, hiszpańskim i chińskim - niezbędnych do tego, aby władza mogła podjąć dialog z Kościołem. Policjanci przesłuchujący mnie prosili, abym wytłumaczył im, co w pojęciu Kościoła oznacza ortodoksja, luteranizm, wolność. Mówiłem im o Kościele, kulturze, historii oraz polityce Europy i Azji. Mogłem w ten sposób przyczyniać się do poprawy dialogu między partią komunistyczną a Kościołem. Fakt, iż ludzie nie chcą akceptować prawdy, nastręcza wiele trudności we wzajemnym zrozumieniu. Musimy mieć odwagę i przekonanie do szerzenia prawdy, o czym niejednokrotnie mówił Jan Paweł II. Prawda jednak domaga się jednocześnie hołdowania takim wartościom, jak: szczerość, miłość, dobroczynność. W trakcie pobytu w domowym więzieniu byłem uważany za osobę niebezpieczną, zagrażającą ustrojowi. W pierwotnym zamierzeniu strażnicy mięli zmieniać się co dwa tygodnie, sądzono bowiem, że jestem w stanie zdemoralizować pilnujących mnie. Po jakimś czasie zdecydowano jednak inaczej. I tak przez dziewięć lat pilnowały mnie te same osoby. Krok po kroku dwóch z nich stało się moimi przyjaciółmi. Rozmawiałem z nimi o przyjaźni, miłości i prawdzie, ale i uczyłem języka angielskiego oraz francuskiego. Pewnego dnia podczas spaceru zapytałem strażnika, czy pozwoli mi z kawałka drewna zrobić krzyż. Usłyszałem stanowcze „nie”. Posiadanie krzyża, jako znaku religijnego, było bowiem stanowczo zabronione. Przekonałem go jednak, że jako mój przyjaciel, powinien przymknąć oko. Kiedy zostałem sam, z dwóch drewienek złożyłem krzyż. Potem schowałem go w kawałku mydła. Dzisiaj ten sam drewniany krzyż noszę na piersi, ukryty w metalowym biskupim krzyżu. Moje życie jest dowodem na to, że człowieczeństwo, przyjaźń i miłość mogą stać się mostem między nami a naszymi wrogami. Nosząc krzyż na piersi co dzień przypominam samemu sobie, że i ja mam być takim mostem między ludźmi.

Krzysztof Piesiewicz

Można powiedzieć, że odpowiedź na pytanie o to, czy prawda jest trudna, została nam w sposób porażający udzielona. Cóż można powiedzieć wobec świadectwa prawdy, które dał ksiądz? W zasadzie należałoby milczeć. Czy prawda jest trudna w izolatce przez 13 lat przez to, że chce się być w prawdzie? Jakie są nasze doświadczenia przy takim doświadczeniu? Dlatego jestem w sytuacji dość trudnej, bo ksiądz jest dowodem, że prawda jest trudna. Także ten znak, który nosi na piersi, znak krzyża, jest świadectwem, że prawda jest trudna. Myślę, że 20 rocznic „Solidarności” też jest dowodem na to, że prawda jest bardzo trudna. Czy prawda jest trudna? Wydaje mi się, że jest to dobre pytanie tu i teraz, współcześnie. Zakłada ono jednak, że prawdę możemy głosić, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, daje nam przyzwolenie na mówienie prawdy. Warto podkreślić, że ten przywilej został wywalczony. I za możliwość prawa do głoszenia prawdziwych zdań wielu zapłaciło wysoką cenę, często cenę najwyższą. Tak więc nie zawsze było to oczywiste i o tym należy pamiętać. Widzimy, że prawda może być bardzo trudna. Więcej. Nazwać można byłoby prawdę prawdą heroiczną. Jeśli jednak prawdę heroiczną poprzedza heroiczna nadzieja na spełnienie się w prawdzie, to cele są dobrze wytyczone. Przeważnie dzieje się tak wtedy, kiedy głosimy prawdę walcząc o możliwość życia w prawdzie. To są między innymi nasze doświadczenia. Ale oto otrzymaliśmy wolność, a w tym prawo do mówienia prawdy, które jest niekwestionowanym dobrem. Szczególnie odnosi się to do tych zawodów, które potrzebują wolnej przestrzeni, by prawdę realizować w praktyce. Powstaje jednak pytanie: czy wówczas, kiedy mamy prawo realizować prawdę, zawsze odpowiadamy pozytywnie? Czy zawsze odpowiadamy: przyjmuję to dobro, chcę je realizować jako twórca, jako dziennikarz, jako stanowiący lub stosujący prawo lub jako nauczyciel? Otóż, jakże często odpowiedzi brakuje. Więcej. Jakże często jesteśmy świadkami ucieczki od prawdy. Można powiedzieć jeszcze więcej: jakże często uciekanie od prawdy jest początkiem ucieczki od wolności. Bywa jeszcze inaczej. Oto otrzymujemy odpowiedź: „Nie. Nie chcę być odpowiedzialny za realizowanie tego dobra, to za duży ciężar, za duży wysiłek, za duża asceza, za ciężka robota. Niech to robią inni. Niech inni ten trud wezmą na swoje barki. Prawda może być znowu w wolnej przestrzeni za trudna, za heroiczna. Czy nie lepiej mówić i czynić to, czego ktoś oczekuje lub wymaga”. Zawsze w tym miejscu pojawia się problem korodowania demokracji. Bo oto demokracja to oczywiście wyartykułowanie preferencji większości. Cóż wart jest ten mechanizm, jeśli te preferencje budowane są na nieprawdziwym rozpoznaniu przestrzeni, w której przyszło nam funkcjonować. Jeżeli ci, którzy powołani do służby polegającej na opisywaniu rzeczywistości czynią to nierzetelnie. Wtedy ci, którzy na podstawie tych informacji mają podejmować decyzje w demokratycznych regułach gry, oczywiście podejmują decyzje nieprawdziwe. Ta gra i ten mechanizm może wywołać efekt, który pozwolę sobie nazwać - stosując bardzo, bardzo grubą kreskę - efektem świadomości naznaczonej bluźnierstwem. Czyż nie jest tak, skoro preferencje nasze negują fakty z przeszłości lub wolność zestawiają z dawnym zniewoleniem? Samo porównanie posiada w sobie cechy bluźnierstwa. Dlaczego tak bywa, że dziwne resentymenty przyobleczone w decyzje większości tworzą ocean nieprawdy w wolnej przestrzeni opartej na demokratycznych regułach gry? Dlaczego? W takich momentach mamy prawo znowu postawić to pytanie: czy prawda jest za trudna lub czy jest trudna? A więc postawmy sobie pytanie: dla kogo jest za trudna? Zapewne dla tych, dla których brak prawdziwego opisu rzeczywistości otwiera bramy i stwarza szansę do realizacji bardzo osobistych, partykularnych korzyści, interesów. Przeważnie interesów bieżących, bez horyzontów, bez nadziei. Brak prawdy to nie tylko kłamstwo oczywiste, które jest moim zdaniem mniejszym złem. Zło najbardziej dolegliwe w codziennej bieganinie i życiu wspólnotowym to półprawdy, mające cechy prawdziwego opisu rzeczywistości, cechy świadomej manipulacji, której efektem końcowym będzie wyzwolenie preferencji opartych na zmanipulowanym opisie rzeczywistości. Jakże często ci, którzy opisują rzeczywistość, stosują metodę zamazywania lub nieakceptowania związków przyczynowo-skutkowych. Warto może postawić sobie pytanie: czy ogromny rozwój instrumentów do przekazywania opisu rzeczywistości spowodował to, że świat, w którym żyjemy, jest prawdziwie przedstawiony? Stare pytanie postawione przez Konhausera i Zagajewskiego na przełomie lat 70. i 80. Czy świat jest opisany rzetelnie, więc czy jesteśmy przez to bliżej siebie? Czy coraz pewniej stąpamy w wolnej przestrzeni? Otóż mam co do tego poważne wątpliwości. Więcej, czy zło jest łatwiej rozpoznawalne? Czy dobro jest łatwiej rozpoznawalne? Mam co do tego poważne wątpliwości. Pytam - przyglądając się tej ogromnej ilości obrazów, słuchając potoku słów, czytając tysiące zadrukowanych stron - z jaką siło dociera do mnie przekonanie o rosnącej odpowiedzialności tych, którzy mają nam tę rzeczywistość przekazywać. Odpowiedzialności twórców, dziennikarzy, nauczycieli. Niekiedy polityków. Nie mogę jednak na końcu nie postawić pytania: czy zawsze prawda winna górować nad innymi wartościami? Czy prawo do rzetelnej i prawdziwej informacji może ulegać jakimś ograniczeniom z uwagi na inne wartości?

Barbara Szczepuła
dziennikarka „Dziennika Bałtyckiego”

(...) Gdy zastanawiam się nad tym, jak wykorzystujemy prawo do mówienia prawdy w III Rzeczpospolitej i czy prawda jest trudna, to wydaje mi się, że może nie tyle jest trudna, ile jest kłopotliwa. Kłopotliwa jest i dla wydawców, i dla dziennikarzy. Dla wydawców dlatego, że jeśli dziennikarz chce na przykład opisać korupcję polityka czy urzędnika związanego z jakąś partią, to wydawca zastanawia się nad tym, czy to ugrupowanie nie obrazi się, czy warto. Natomiast dziennikarz rozważa czy warto ten temat poruszać, czy nie będzie miał kłopotów. Napracuje się, zbierze materiały, bo to temat pracochłonny, a potem tekst się nie ukaże. Lepiej pisać więc o rzeczach łatwych i przyjemnych, które nikomu nie szkodzą i od prawdy jakby trochę uciekać. Moim zdaniem jednak tylko prawda jest ciekawa i warto pisać prawdę.

Janina Wieczerska
publicystka „Dziennika Bałtyckiego”

Prawda oczywiście jest trudna do ustalenia. Prawda jest trudna do powiedzenia. Z takich powodów jak lęk, strach, uprzejmość, konformizm, ale także fałszywie pojęta lojalność, zobowiązania: „należę do tej organizacji, wobec tego muszę mówić tak, a nie inaczej”. Owa podwójna lojalność między zobowiązaniem a prawdą prowadzi do konfliktów. Co się dzieje z prawdą trudną do powiedzenia? Ano albo ją się omija, albo mówi się półprawdy - a jak już dawno powiedział Lec - z dwóch półprawd nie złoży się jednej prawdy. Półprawdy są dla półgłówków albo produkują półgłówków. Właściwie prawdę najlepiej zagłuszyć. Co najlepiej zagłusza prawdę? Bzdura, zadawanie bzdurnych pytań, co obserwuję w niezliczonych wywiadach, jako ten nieszczęsny piszący po „Wiadomościach”, w których niekiedy poważnego rozmówcę załatwia się tak, że przez 15 minut zadaje mu się głupie pytania. Naprawdę Sokrates by głupio wypadł w takim wywiadzie. Po trzecie prawda jest trudna - zaprzeczając trudności drugiej - oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa. Jakże stawali na głowie, żeby ukryć prawdę o Katyniu, a i tak wyszła na jaw. Zagadywanie, zamulanie prawdy jest jednak syzyfową pracą i bądźmy optymistami.

Henryka Dobosz
dziennikarka nie związana z żadną redakcją

Miałam przyjemność, właściwie wielkie szczęście uczestniczyć w strajku sierpniowym. To było szczególne doświadczenie dla długoletniego już dziennikarza. Miałam wtedy wrażenie, że żyję w prawdzie. Specyficzne doświadczenie współgrania wyobrażeń i głosu sumienia z rzeczywistością. To było dla mnie wielkie przeżycie i pozostało ono w moim życiu najważniejszym doświadczeniem moralnym, doświadczeniem natury społecznej, profesjonalnej, zawodowej. Myślę, że prawda dla dziennikarza zawsze była trudna. Mam za sobą wiele lat pracy i właściwie w pewnym sensie prawda zawsze była możliwa, a równocześnie ograniczona. Kiedyś przez granicę, którą wyznaczała cenzura, dziś przez granicę, którą wyznacza pieniądz, wydawca i znowu interes polityczny. Wydaje mi się, że najwłaściwszym określeniem dla roli dziennikarza kiedyś i dzisiaj jest: pośrednik między fałszem i prawdą.

Tadeusz Skutnik
dziennikarz „Dziennika Bałtyckiego”

Mam wrażenie, że wszyscy próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie retoryczne: czy prawda jest trudna. Oczywiście prawda jest trudna. Chciałbym zauważyć jednak, że jeśli sięgniemy do najgłębszego pojęcia prawdy, to okaże się, że kłamstwo jest najtrudniejsze. Najtrudniej jest kłamać tak, aby kłamstwo się utrzymało. Prawda się utrzyma, natomiast kłamstwo nie jest w stanie się utrzymać. Mam też wrażenie, że prawda jest smutna. Mówimy bardzo poważne i bardzo smutne rzeczy o prawdzie. A czy nie można byłoby powiedzieć, że prawda ma również swoją radosną stronę, że prawda jest pięknem, że prawda nie jest tylko niewolnicą w wywłokach kopiącą doły, ale i kobietą w tańcu. Trawestując bardzo znany przebój, czy nie jest tak, że „taki mały, taki duży może w prawdzie być”.

Marek Ponikowski
dziennikarz Telewizji Gdańsk

Mam wrażenie, że niezależnie od różnicy poglądów nie ma dla nikogo z nas innej odpowiedzi, jak twierdząca: „prawda jest trudna”. Trudniejsza niż nieprawda, niż półprawda, niż niepełna prawda, czy wreszcie niż całe kłamstwo. Myślę, że nie bez przyczyny mówi się „stanąć w prawdzie”, nie mówi się „stanąć w kłamstwie”. Postawa wyprostowana, to postawa człowieka wolnego. Jeśli więc chcemy być wolni po prostu jesteśmy skazani na prawdę, jak trudna by ona nie była.

Co się z nami stało?

Dziennikarz prasy polonijnej pytał o niezależność finansową mediów. Marek Ponikowski zacytował, jako memento, opinię ludzi, którzy w dwadzieścia lat po Sierpniu wracają do BBC jako do najpewniejszego źródła wiarygodnych informacji o Polsce. - Co się z nami stało? - pytał dziennikarz TVG.

(sza)
Fragment tekstu z „Dziennika Bałtyckiego”
4 września 2000