Areopag 2003  Prawda

Prawda nie obroni się sama

Politycy kłamią, gdy tylko otwierają usta. Media zbyt często dają zaś sobą manipulować, stając się współczesnymi inkwizytorami. Wielu boi się historii i chce ukrywać prawdę, w imię niekalania własnego gniazda. Od 9 do 11 listopada toczył się już po raz trzeci Gdański Areopag. Przedmiotem debaty była prawda.

Areopag - organizowany przez duszpasterstwa środowisk twórczych i dziennikarzy - odwołuje się do tradycji ateńskich debat i papieskiego nawoływania do wstępowania na „współczesne Areopagi”. Mamy tu i dyskursyintelektualne, i spory młodzieży, filmy dokumentalne, sztukę czy bajkę dla dzieci. Tematów kolejnym Gdańskim Areopagom dostarczają rozdziały Karty Powinności Człowieka, proklamowanej w Gdańsku w Roku Jubileuszowego. W 2001 roku dyskutowano o dobru wspólnym, rok później - o sprawiedliwości.

- Wierzymy, że szczera wymiana myśli, intelektualny wysiłek poznania i zrozumienia innego człowieka oraz dobra wola działania w imię odkrytych wartości mogą pomóc w przezwyciężaniu kryzysów społecznego sumienia - tłumaczy jeden z organizatorów, ks. Krzysztof Niedałtowski.

Czy trzeba kłamać by wygrać wybory?

- Po czym poznać, że polityk kłamie? - żartował na debacie samorządowców prof. Jerzy Bralczyk, specjalista w zakresie języka mediów, polityki i reklamy. - Po tym, że otwiera usta.

Dwukrotnie tegoroczny Areopag odwoływała się do prawdy w polityce. W gdyńskim magistracie 10 listopada samorządowcy zastanawiali się, czy trzeba kłamać, aby wygrać wybory. 11 listopada zaś prawdzie i polityce, rozpiętym między przymierzem a kompromisem, poświęcono debatę w Dworze Artusa.

Samorządowcom wysłuchać przyszło wielu cierpkich słów od mieszkańców Trójmiasta. Ludzie skarżyli się, że politycy pamiętają o nich tylko w trakcie kampanii, zarzucali kłamstwa, hołdowanie własnym interesom, skłonność do nieuczciwości, krótkowzroczność wyznaczoną terminem kolejnych wyborów.

- Protestuję przeciwko tak niskiej ocenie polityków. To nieprawda, że polityk skazany jest na nieprawdę - wstawiał się za politykami ks. prof. Andrzej Szostek, filozof, rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Sami samorządowcy jednak bili się w piersi.

- W naszym życiu politycznym nie zadaje się pytania „po co chcę zdobyć władzę?”, ale wyłącznie ”jak zdobyć władzę?” -diagnozował Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. - I stąd problem z prawdą.

Jaka jest recepta? Sumienie - przekonywał Władysław Bartoszewski. - Oczywiście można kłamać i wygrać wybory, ale to głupota. Kłamstwo ma zawsze krótkie nogi i wyjdzie na jaw.

Syndrom wielkiego młotka

Zdaniem Ryszarda Kapuścińskiego, który 9 listopada zasiadł w Dworze Artusa do debaty o prawdzie historii, politycy ze swej natury boją się prawdy, bo w polityce najważniejsze jest zdobycie i utrzymanie władzy. Zarówno jednak Krzysztof Piesiewicz, adwokat i senator, debatujący pierwszego wieczoru w Dworze Artusa, jak i prof. Jerzy Bralczyk oraz Tomasz Nałęcz, polityk, przewodniczący komisji śledczej do zbadania sprawy Lwa Rywina, dyskutujący ostatniego wieczora w Dworze Artusa, bronili tezy, iż politycy nie są skazani na kłamstwo.

- Demokracja deprawuje, gdy między prawdą i zasadami nie ma przymierza, ale zgniłe kompromisy. Mandat traktowany jest jak przyzwolenie na robienie wszystkiego - argumentował Nałęcz. - Im mniej kontroli społecznej nad władzą, tym bardziej jest ona skłonna, żeby się deprawować. Śmiem marzyć i twierdzić jednak, że nie każda władza musi deprawować.

Gerald Abramczyk, specjalista od wizerunku polityków, twórca strategii wyborczych, większość swojego życia mieszkający i pracujący w Stanach Zjednoczonych, potwierdzał, że polityk nie musi kłamać, choć w Polsce nie jest to łatwe.

- Uprawia się tu politykę w stylu: wszystko, albo nic. Nazywam to syndromem wielkiego młotka: uderzyłeś za słabo, uderz mocniej - mówił 11 listopada. Sam doradza politykom: - Zawsze trzeba mówić prawdę. Powoli.

Media pod pręgierzem

Nie raz podczas tegorocznego Areopagu oberwało się mediom. Zarówno podczas debat w Dworze Artusa, jak i w trakcie dyskusji na antenie Radia Gdańsk.

- Piłat pyta: „A co to jest prawda?”. Sceptyczny Piłat jest dziś obecny w mediach. Ulegamy pokusie, że prawdy nie można dociec - mówił w Radiu Gdańsk Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”. Nosowski podkreślał, że trzeba dziś czytać kilka gazet, aby zyskać w miarę obiektywny ogląd świata.

- Mamy do czynienia z manipulacją informacji, inną niż mieliśmy to przed rokiem 89 - mówił z kolei Pelpliński, medioznawcy z Uniwersytetu Gdańskiego Wyliczał narzędzia: czas najwyższej oglądalności, numer strony, wielkość czcionki. - Można podać prawdę po dwunastej w nocy. Do kogo ona dotrze? - pytał Pepliński. - Struktura mediów jest doskonałym tworzywem do manipulacji.

- Próbuje się nami manipulować - przyznawała Katarzyna Kolenda-Zaleska, wskazując nie tylko na polityków, ale i sfery ekonomiczne, a także samych właścicieli mediów.

A Ryszard Kapuściński upatrywał problemu w tym, że celem mediów jest propagowanie idei konsumpcji, a nie objawianie prawdy.

Jako jeden z nielicznych w obronie mediów stanął podczas debaty w Radiu Gdańsk prof. Bohdan Dziemidok, filozof z Uniwersytetu Gdańskiego: - Z czterech władz, które u nas istnieją, najlepiej sprawuje się właśnie czwarta władza. Gdyby nie dziennikarze nie usłyszelibyśmy o wielu aferach, korupcji.

Ostrożnie z prawdą

Przed szafowaniem prawdą wobec każdego i w każdej sytuacji ostrzegał ks. prof. Szostek, podkreślając jednak, że dążenie do prawdy jest powinnością. - Nie można zapominać o skutkach prawdy - przestrzegał rektor KUL w Dworze Artusa. - Nieraz trzeba oddalić w czasie ujawnienie prawdy, aby przygotować słuchacza na jej skutki. „Czyńcie prawdę w miłości” to generalna zasada. Podczas Areopagu pojawiły się również pytania o półprawdy, przemilczenia, stereotypy.

- Nie wiadomo, czy prawda częściowa jest niepełną prawdą czy fałszem. Na przykład w Stanach Zjednoczonych mówi się o „polskich obozach koncentracyjnych” dla odróżnienia od tych, które leżały na terenie Niemiec. Ale to półprawda, bo sugerować może, że obozy te tworzyli Polacy - ostrzegał prof. Dziemidok.

O tym jak wielki ciężar nosi ten, który obwieszcza prawdę, mówił prof. Leon Kieres podczas drugiej debaty w Dworze Artusa. Wspominał przestrogę, którą usłyszał od jednego z krakowskich historyków, gdy rozpoczynał działalność w Instytucie pamięci Narodowej: „Proszę, żeby pan nie działał przeciwko własnej wspólnocie” I dodał: - Mówią, że jestem posłańcem złych wiadomości. We własnym sumieniu rozstrzygam, co ujawnić, a co nie.

Zdaniem Krzysztofa Piesiewicza jednak współczesnym Polakom nie są potrzebne rozliczenia z historii ostatnich 50 lat: - Jest nam potrzebna wiedza, życzliwie podana, dla budowania przyszłości.

Ryszard Kapuściński podzielał obawy Piesiewicza, że historia może rozbić społeczeństwo. Antidotum upatrywał w tradycji: - Tradycja to tylko to, co wybieramy z historii, drogie nam wartości, które przekazujemy innym pokoleniom - mówił Kapuściński.

- Prawda w życiu społecznym nie obroni się sama. Trzeba jej bronić nie mniej niż dobra własnej rodziny - konkludował Władysław Bartoszewski. -Warto być przyzwoitym. Nidy nie twierdziłem jednak, że się to opłaca.

Tematem przewodnim następnego Gdańskiego Areopagu, który odbędzie się w dniach 11-13 listopada 2004 roku, będzie „Odpowiedzialność za słowo”. I ku przestrodze: w Karcie Powinności Człowieka czytamy, że: „wolność słowa zobowiązuje do prawdomówności”.

Katarzyna Żelazek
„Tygodnik Powszechny”
23 listopad 2003