Aktualności

2006-11-10

Rusza Areopag, orkiestry i chór wciąż ćwiczą, a dyrygent miał już czarny sen

Za kilka chwil zaczynamy tegoroczny Gdański Areopag! Próby dwóch orkiestr – smyczkowej i perkusyjnej – oraz chóru wciąż trwają. I wierzcie Państwo, grają i śpiewają pięknie. A radości przy tym jest wiele, niech żałują wszyscy, którzy nie przystąpili do tej przygody.

Kiedy w trakcie ubiegłorocznego Areopagu zbieraliśmy zapisy do orkiestry, zgłosiło się ponad sto osób – prawnicy, inżynierowie, nauczyciele, kasjerka i marynarz, dzieci i dziadkowie. To wyjątkowy zespół, bo większa część składu deklarowała, że nie gra na niczym, ale chętnie podejmie się obsługi trójkąta lub tamburyna. Podzieliliśmy więc zespół na trzy składy: orkiestrę smyczkową, orkiestrę perkusyjną i chór. Orkiestra smyczkowa pracowała z nutami. Orkiestra perkusyjna ćwiczyła ze słuchu. Chór z nutami i ze słuchu. No, a soliści – sami Państwo zobaczycie – to profesjonaliści najwyższej próby.

Piotr Sutt, człowiek, w którym krzyżują się pasja i wielki talent, zaplanował występ zespołów w najdrobniejszych szczegółach. Na co dzień wirtuoz instrumentów perkusyjnych, profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, nauczyciel już kilku pokoleń młodych, gdańskich perkusistów, wziął na siebie odpowiedzialność przygotowania i poprowadzenia areopagowej gali muzycznej. To on rozpisał partyturę, przysposobił utworu do naszych potrzeb i wielkości zespołu wykonawczego oraz sam wiele skomponował.

– Robiłeś już kiedyś Piotrze coś tak muzycznie nieobliczalnego?

– Przyznam się, że nigdy na taką skalę. Zawsze było to jednak moim marzeniem

– Co jest w tym pociągającego?

– Ludzie. Kocham ludzi.

– Co przysparza najwięcej kłopotu?

– Cała prawda wyjdzie na jaw po koncercie. Na dziś wszystko jest tak samo trudne i fascynujące jednocześnie. Najgorsze jednak jest to, że wciąż wymyślam coś nowego, poprawiam, ulepszam. Na razie udaje się zmiany wprowadzać.

– Czy miałeś już czarny sen?

– Tak.

– I!?

– Śniło mi się, że zabrakło orkiestry smyczkowej, była tylko perkusyjna i chór. Zabrakło też Rafała, naszego pianisty, sam musiałem więc grać wszystko – i za smyczki, i za Rafała. A na dodatek wciąż szwankowały światła.

– Pozostaje ufać, że aż tak źle nie będzie.

– Nie, nie. To niemożliwe.

– Praca przy przygotowaniach do koncertu jest ogromnie dużo, oprócz tego „normalnie” pracujesz, jak Twoja rodzina to znosi?

– Z jednej strony dobrze, bo żona Beata i córka Karolinka grają w orkiestrze smyczkowej, Bartuś zaś w perkusyjnej, z drugiej jednak chyba najbardziej boli to, że jestem w domu, ale mnie nie ma, bo wciąż pracuję nad nutami, światłami....

– To swoim dzieciom zadedykowałeś ten koncert.

– Tak, Karolince i Bartusiowi, moim dzieciaczkom. Córka ma jedenaście lat, chodzi do V klasy szkoły muzycznej i jak mama gra na skrzypcach. Bartuś jest uczniem II klasy i tymczasowo gra na fortepianie.

– Dlaczego tymczasowo?

– Tymczasowo, ponieważ chce grać na instrumentach perkusyjnych. Postawiłem jednak warunek, żeby najpierw nauczył się grać na fortepianie. Potem przejmie moje królestwo instrumentów perkusyjnych.

– Duże to królestwo?

– Uuu... Dobre parę setek.

– Czy już wiesz jak zakończysz koncertowy wieczór?

– Pewnie trzy godziny będę sprzątał instrumenty.

– Oj nie! Nie wierzysz, że Ci pomożemy?!

« powrót