Aktualności

2006-11-11

Rodzice! Rozmawiajcie ze swoimi dziećmi!

Zbyt często dzieci „wychowują” rówieśnicy i kultura masowa, a zbyt rzadko rodzice. Recepta: trzeba ze sobą wzajemnie rozmawiać, znacznie wcześniej niż wówczas, gdy z bezsilności i złości ojciec dorastającego syna uderza w twarz. Rodzice nie mogą pozostawiać wychowania swego dziecka szkole, bo sami ponoszą za nie odpowiedzialność. To nie jedyne przesłania, które płyną z pierwszej tegorocznej debaty Gdańskiego Areopagu stawiającej pytanie – „Kto wychowuje nasze dzieci?”.
Kto wychowuje nasze dzieci?
Wystąpienia kolejnych mówców – publicysty, felietonisty i satyryka Macieja Rybińskiego, siostry Małgorzaty Chmielewskiej, zakonnicy ze Wspólnoty Chleb Życia niosącej pomoc rodzinom, która sama wychowująca siedmioro dzieci,  Ilony Łepkowskiej, scenarzystki najpopularniejszych polskich seriali oraz Franciszka Ziejki, wybitnego badacza życia literackiego i kulturalnego, byłego rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego – nie wlewały zbyt wiele optymizmu.
Rodzice pracują coraz więcej, a więc coraz mniej czasu mają dla swoich dzieci. Nierozsądnie jednak również zagospodarowują ten czas, który mogliby im ofiarować. Rodzice mają problem z rozmową ze swoimi dziećmi (nie są w stanie stać się dla nich autorytetem). A rozmowa jest podstawą: nie tylko pytanie o stopnie w szkole, ale i komunikowanie na temat uczuć i emocji. Coraz więcej rodzin dosięga emigracja, wiele dzieci wychowują dziadkowie i krewni, bo rodzice za granicą zarabiają na chleb. Nie ma już mowy o wielopokoleniowych domach, gdzie dziecko wzrastało w poszanowaniu tradycji.
Ile może być polityki w edukacji?
Politycy – zdaniem Macieja Rybińskiego – próbują oddziaływać na szkołę nie wychowując, ale indoktrynując. Nie uczy się w Polsce postaw obywatelskich. O ile o patriotyzmie heroicznym mówi się w szkole, wspominają chociażby zbrojne zrywy narodowe, to o codziennym, zwykłym patriotyzmie uczciwego życia nie mówi się wcale. 
Problemem zdaniem Macieja Rybińskiego jest również to, że politykom udało im się wmówić ludziom, że rozwiążą za nich wszystkie problemy, również te, z którymi tradycyjnie dawała sobie radę rodzina.
– A politycy nie zastąpią dzieciom rodziców, a starym rodzicom dzieci – mówił Maciej Rybiński. – Rodzina czując się „zaopiekowana” traci naturalny organizm obronny. Dorobiliśmy się społeczeństwa, w którym ludzie żyją samotnie. W społeczeństwie samotnych jednostek, dzieci są najbardziej samotne.
Skąd się biorą smutne dzieci?
Siostra Małgorzata Chmielewska długo wyliczała tragiczne wydarzenia z życia szkolnego swoich podopiecznych. Opowiadała o dziewczynce, której głowę rówieśnice z I klasy topiły w toalecie, o chłopcach, którzy trafili z połamanymi nosami do szpitala, bo podczas rekolekcji nikt się nimi nie opiekował, wreszcie o dziewczynie zgwałconej w szkolnej toalecie przez ośmiu kolegów, choć do tragedii mogło nie dojść, gdyby nauczyciel dzień wcześniej nie zbagatelizował pierwszych sygnałów. W każdym z tych przypadków szkoła, ale i duszpasterz, mieli lęk przed rozmową z młodymi.
Siostra Małgorzata nie ma wątpliwości, że najlepsza szkoła nie zastąpi rodziców, ale i szkoła musi być zainteresowana wychowaniem, a nie jedynie nauczaniem. Musi opowiadać o świecie tak, żeby zafascynować nim dziecko. Prac ręcznych czy wiedzy o metalu nie sposób zdobyć jedynie z książek. Nauczyciel nie może poddawać się lenistwu (co sala nagrodziła oklaskami). 
– Jak Polska długa i szeroka młodzież w wielu miejscach może spotkać się jedynie w sklepie i na przystanku PKS – mówiła siostra Małgorzata. – Mój przybrany syn, dziś dwudziestoletni, mówił: ich w ogóle nie interesujemy, oni nas olewają. Dlaczego są smutne dzieci? Bo nie pokazujemy im piękna życia i miłości.
Czy kultura masowa może być wychowawcą?
– Nawet na wsiach, gdzie jest tylko przystanek i sklep, to w każdym domu jest telewizor – odpowiadała Ilona Łepkowska.
Wyraziła bardzo wiele krytycznych uwag na temat kultury masowej, mówiła o dyktacie oglądalności i przychodów. Mówiła również o tym, jaką czuje odpowiedzialność za kreowane przez siebie postaci.
– Jak się mówi do dziesięciu milionów ludzi, to trzeba mieć świadomość, jaką ponosi się odpowiedzialność. Bardzo bałabym się pokazać na ekranie zachowania, o których mówiła siostra, bo bałabym się, że niewyrobiony widz odczyta to jako afirmację – mówiła Ilona Łepkowska. – Pamiętam jak przez trzydzieści odcinków pojawiała się porcelanowa filiżanka z cytrynką. Ludzie zaczęli zamawiać tę porcelanę na prezenty ślubne i fabryka nie padła. Kiedy pokazaliśmy dziecko z zespołem Downa, to rodzice pisali listy z podziękowaniami. Jeżeli robimy coś dla szerokiej publiczności, powinniśmy kierować się zasadą taką jak lekarze: po pierwsze, nie szkodzić. Sama zakładam sobie więc kaganiec.
Dostało się też Kościołowi. Zarówno prof. Ziejka, jak i siostra Małgorzata apelowali, aby język Kościoła był bliższy ludziom, aby kapłani nie uciekali od trudnych tematów.
– Czy kapłan rozmawiał z chłopcami, który przyczynili się do śmierci Ani? – siostra Małgorzata pytała retorycznie abp Tadeusza Gocłowskiego, metropolitę gdańskiego, który przysłuchiwał się debacie, wspominając niedawną tragedię z Gimnazjum nr 2 w Gdańsku.
Gdzie szukać autorytetów?
Prof. Franciszek Ziejka wyliczał odpowiedzialnych za wychowanie dzieci: rodzina, szkoła, Kościół. Największą rolę przypisywał matce. Matka może stać się największym i najważniejszym autorytetem.
– Twierdzę, że dziś powtórnie przeżywamy okres, gdy wzrasta rola matki – mówił prof. Ziejka. – Nie możemy wychowywać przez strach, groźba nie jest narzędziem wychowawczym. I proszę nie mówić, że matka jest zapracowana. Nie ma czasu, bo ogląda telewizję.
Ilona Łepkowska relacjonowała, że badania sondażowe, które zamawia telewizja dowodzą jednoznacznie, że niezależnie od grupy wiekowej ludzie chcą oglądać na ekranie szczęśliwe rodziny, choć niewielu ludzi w domu ma to samo.
– Nawet jeśli więc słyszę, że to tandetna szmira, to wolę żeby była to arkadia i nikt nie przekona mnie, że powinno być inaczej. Jeśli ktoś kto zobaczy w serialu ideał rodziny weźmie z tego dla siebie jeden procent, jedną setną procenta, jedną tysięczną procenta, to warto to robić.

« powrót