Aktualności

2006-11-13

Sala szalała, niech żałują ci, których nie było

1500 osób zagrało sambę, dziką watahą Indian napadało na pociąg i mruczało „AAA, kotki dwa...”. Był balet i akrobaci. Owacjom na stojąco nie było końca. Gdański Areopag powołał w tym roku do życia jednodniową orkiestrę, a właściwie trzy orkiestry, chór, solistów, aktorów, balet i atletów. 12 listopada wieczorem na Ołowiance odbyła się wielka gala. Koncert został nagrany i opublikowany zostanie podczas przyszłorocznego Gdańskiego Areopagu. Radio Gdańsk – które również dokonało rejestracji – nada słuchowisko najpewniej na początku przyszłego roku.
Podczas ubiegłorocznego Gdańskiego Areopagu ogłoszono zapisy do orkiestry. Zapisało się ponad sto osób, z których większość nie potrafiła grać na żadnym instrumencie, w rubrykę „instrument” wpisywała trójkąt. Byli wśród nich lekarza, inżynierowie, prawnicy, nauczyciele, kasjerka i sekretarka, babcie i wnuczki. Najmłodsza chórzysta – Martynka, córka dyrygentki Magdaleny Warżawy – miał niewiele ponad pół roku.
Za kanwę opowieści posłużyła powieść Juliusza Verne’a „W 80 dni dookoła świata, czyli wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. W role aktorskie wcielili się aktorzy teatru Wybrzeże i trzech przyjaciół Areopagu – Jerzy Bralczyk, miłośnik języka, Michał Targowski, dyrektor gdańskie zoo oraz Marek Kamiński, podróżnik. 
Powstały orkiestra smyczkowa (profesjonalistów), perkusyjna (amatorów) i chór. Dołączyli do nich soliści i aktorzy, balet oraz atleci. Tak naprawdę jednak nikt kto przyszedł na koncert nie siedział bezczynnie. Dopiero na miejscu przybyli dowiedzieli się, że nagrywamy słuchowisko, a pod siedzeniami niektórych foteli ukryte są instrumenty. Widownia podzielona na sektory brała żywy udział w spektaklu – wznosząc okrzyki, nucąc, klaszcząc, szumiąc jak morze... Akcja tak porwała salę, że nie było nikogo, kto siedziałby niezaangażowany. Abp Tadeusz Gocłowski grał melodie na jednym z mozartowskich dzwoneczków. Paweł Adamowicz, jak się następnego dnia rano okazało powtórny zwycięzca wyborów prezydenckich, wygrywał „ptaszka”. Pierwsze rzędy grały na bębnach.
– To nasze kolejne pożyteczne i całkowicie nieopłacalne od strony ekonomicznej przedsięwzięcie – żartował po koncercie ks. Krzysztof Niedałtowski, współorganizator imprezy. – Wiemy jednak, że warto było, bo wszyscy poczuliśmy, jak wiele można zrobić wspólnie, gdy widzi się na horyzoncie ten sam cel. To jest właśnie społeczeństwo obywatelskie, które podczas tegorocznego Gdańskiego Areopagu jest nam szczególnie drogie. Dziękujemy Państwu, że daliście się wciągnąć w tę intrygę.
„Całe szczęście zdążyłam. Wrażenie nie do opisania, cały czas byłam wzruszona, a mój towarzysz (zazwyczaj twardziel) się popłakał. Dzięki!” – nadchodziły po koncercie do nas smsy.

« powrót