Święto Człowieka 2000  Karta Powinności Człowieka

Między kuchnią a Sejmem
Drogi polskich kobiet

Ratusz Staromiejski w Gdańsku
2 września 2000, godz. 15.00

Posłania wygłosiły:

Józefa Hennelowa, zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”

Agnieszka Holland, reżyser

Debatę moderował:
Wojciech Suleciński, dziennikarz TVG


Józefa Hennelowa

(...) Obserwujemy zjawisko, które nazywa się feminizmem, i które obejmuje też Polskę. W jakiś sposób jest ono świadectwem potrzeby dbania o prawa kobiety, ciągle jeszcze kwestionowane przez praktykę, przez obyczaj, czy przez nowo ustanawiane zasady. Że jest to fakt oczywisty wystarczy popatrzeć na statystyki bezrobocia w Polsce, w których prym wiodą kobiety. Kobieta jest przez pracodawców pierwsza odsyłana i mniej chętnie przyjmowana (...).

Jednocześnie feminizm wkracza na ścieżki bardzo głębokich nieporozumień (...). Mam na myśli hasło wolnego wyboru macierzyństwa, polegające na prawie do pozbywania się macierzyństwa już wtedy, kiedy ono istnieje, z drugiej strony sięganie po prawo do dziecka tam, gdzie ono nie może mieć zapewnionych normalnych warunków domu. A więc wszystkie żądania zapłodnienia in vitro, niezależnie od tego, co kobieta może dziecku zaoferować. To wszystko jest sygnałem nieuporządkowanych tendencji. Bardzo prawdziwych, ale równocześnie wymagających refleksji i odpowiedzialności (...).

Wspomnę jeszcze jedno zjawisko, które już należy do kręgu głębokich niepokojów. Nazwałabym je zmniejszaniem obszarów macierzyństwa w Polsce - spadek urodzeń i to, że rodzina liczniejsza w większości oznacza rodzinę, żyjącą poniżej godnego poziomu (...). W tym stanie rzeczy, jedną z najważniejszych spraw w Polsce na przyszły wiek wydaje mi się odbudowanie miejsca i znaczenia kobiety w rodzinie. Nie może być tak, że kobieta się wyemancypowała - realizuje się w działaniu, podnosi swoje kwalifikacje, rozwija się - i macierzyństwo redukuje, odkłada albo całkiem z niego rezygnuje lub też zwyczajnie nie ma dla dzieci czasu, ponieważ nie da się pogodzić wszystkich obowiązków. Cała funkcja wychowawcza domu redukuje się niemal do zera, bo i dom jest niemal zerowy. Na drugim krańcu możliwych rozwiązań jest kobieta przypisana do garów, do liczenia pieniędzy i zagrożona ustawicznym niedostatkiem albo biedą. Oczywiście tego nie zmieni się na życzenie ani na rozkaz. To nie może być żadna polityka prorodzinna, tak okrzyczana, polegająca tylko na tym, że będziemy mówili, jakie to ważne albo jakie to piękne. Istotne, żeby odrodziła się potrzeba samych kobiet (...). I żeby naprzeciwko tym oczekiwaniom wyszedł porządek ustawodawczy i społeczny.

To dotyczy między innymi niebywale trudnej, ale ważnej kwestii, emerytur za wychowanie dzieci w domu. Jak to zrobić, to oczywiście wielkie zadanie dla ustawodawców i finansistów jednocześnie, ale nie można pozostawiać tej kwestii bez końca nierozwiązanej. Z jednej strony materia - mimo wszystkich wzniosłych słów, że ekonomia nie jest najważniejsza - rozstrzyga o bardzo wielu życiowych decyzjach ludzi. Z drugiej strony rozwiązanie tej sytuacji zmieniałoby świadomość społeczną w tym sensie, że dowartościowałoby rodzinę również tę, w której kobieta trudzi się, gdzie spełnia niebywale ważną funkcję, ale nie jest kobietą zawodu. Jak to zadanie rozwiązać? To jest m.in. problem tych kobiet, którym się udało (...).

Wyzwanie przyszłości jest - zwłaszcza dla etyków, moralistów, w dobrym tego słowa znaczeniu, duszpasterzy świeckich i duchownych - aby spowodować w Polsce zmniejszanie się strachu przed dzieckiem. W każdym znaczeniu. Póki istnieją kobiety, które się boją dziecka, starania o promocję życia muszą być kalekie i zagrożone niepowodzeniem. Lęk przed dzieckiem może ustąpić tylko wtedy, gdy istnieje przeciwwaga w postaci autentycznej solidarności społecznej wyrażającej się w rozmaitych konkretach (...). Dziecko, nasza nadzieja na następny wiek, ma być wartością całego społeczeństwa, stać się z powrotem tą wartością, nie tylko zalęknionej czy przybitej matki, której się zdaje, że już nie udźwignie tej roli. Ma być także nadzieją sąsiada, który być może jest emerytem, kocha święty spokój i nie chce, aby mu dzieci pod oknami krzyczały, kopiąc piłkę. I młodego człowieka, który wybierze zawód wychowawcy - w którym się realizuje - bo wie, że utrzyma z niego rodzinę (...).

Oczywiście w ten sposób wychodzimy już bardzo daleko poza kwestię kobiecą, poza solidarność kobiet. Ale myślę, że pozostajemy w kręgu powinności solidarnościowych, które dotyczą nas wszystkich.

Agnieszka Holland

(...) Zastanawiałam się nad tym, co to znaczy być kobietą w aspekcie mojego własnego życia, moich własnych wyborów, kariery, macierzyństwa... Zastanawiałam się również nad tym, jak sytuacja kobiety we współczesnym świecie ewoluuje, jakie następują zmiany cywilizacyjne.

Z jednej strony na przestrzeni ostatnich osiemdziesięciu lat nastąpiło niebywałe zupełnie przyspieszenie procesów równouprawnienia kobiet, zarówno w sferze legislacyjnej, jak i w sferze obyczajowej. Niewątpliwie jest to związane z przyspieszeniem industrializacji i rozwojem techniki. Z drugiej zaś strony rysują się ogromne różnice w sytuacjach kobiet w poszczególnych społeczeństwach. Istnieją ciągle kraje, gdzie kobieta całkowicie jest uzależniona od woli mężczyzn, ideologii, religii. Afganistan, inne kraje islamskie czy niektóre kraje afrykańskie są krzyczącym przykładem, że daleko jesteśmy na naszej planecie od konsensusu - uznania tego, że kobieta jest człowiekiem o tym samym prawie do godności i suwerenności co mężczyzna. Nawet w społeczeństwach rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone czy Polska, nie istnieje rzeczywiste równouprawnienie na polu legislacyjnym, a szczególnie na polu obyczajowym czy ekonomicznym.

Pytanie brzmi: czy kobiety dzisiaj rzeczywiście chcą równouprawnienia? Polska jest w tej kwestii dość szczególnym krajem, bo bardzo mizoginicznym (...).

Mówi się, że przecież kobieta jest właściwie dokładnie takim samym człowiekiem jak mężczyzna. Nie zgadzam się z tym poglądem. Uważam, że kobieta jest innym człowiekiem niż mężczyzna. Fizjologicznie jest to oczywiste, ale i również różnią nas aspiracje, stosunek do świata, funkcje społeczne, jak choćby macierzyństwo. Wszystko to powoduje, że i wrażliwość i duchowość kobiety jest nieco inna niż wrażliwość mężczyzny. Wydaje mi się, że szersze, publiczne zaistnienie tych różnic i innej duchowości, to pewna szansa dla świata.

Noszę przekonanie, że żyjemy w momencie rewolucyjnym. Prawdopodobnie cywilizacja mężczyzn - którą mieliśmy przez ostatnie parę tysięcy lat, a w ostatnim stuleciu szczególnie się skompromitowała - jest w fazie schyłkowej. Będzie musiał zaistnieć inny rodzaj duchowości, inny system wartości. Prawdopodobnie zmiany przyjdą ze strony kobiet. Role mężczyzn w społeczeństwie, szczególnie w społeczeństwach rozwiniętych, na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zmieniły się (...). Na pewno ogromny wpływ miała industrializacja i technicyzacja oraz zaistnienie bezrobocia (...). Rolę mężczyzny jako myśliwego, który przynosi pożywienie do domu, rzeczywistość już zakwestionowała. To z resztą moim zdaniem wywołuje od czasu do czasu paroksyzmy samoobrony (...).

Niewątpliwie rewolucyjnym faktem było upowszechnienie tabletki antykoncepcyjnej, która spowodowała, że kobieta stała się panią swego ciała, że macierzyństwo nie zależy już jedynie od woli partnera, ale może być jej całkowicie świadomym wyborem. Większość kobiet w krajach cywilizowanych tego typu wybór przyjęła jako ogromną ulgę i jako ogromny skok - według nich - w drodze ku postępowi.

(...) Wraz ze wzrostem praw kobiet - choć nie jest on tak ewidentny jak by się wydawało, ani tak szybki i powszechny, jak może byśmy chcieli, czy chciały - jednocześnie następuje pewien rodzaj uprzedmiotowienia kobiet, który do końca XIX wieku właściwie w kulturze nie funkcjonował. Kobieta nagle ma obowiązek bycia atrakcyjną i uwodzicielską, który wychodzi poza biologiczne potrzeby przedłużenia gatunku. Kobieta po zamążpójścia, jeszcze do niedawna, była zwolniona z obowiązku bycia młodą, piękną, szczupłą, umalowaną, uwodzicielską. W tej chwili musi utrzymać ten status właściwie do dość późnej starości. To powoduje, że większość kobiet, które chcą funkcjonować w społeczeństwie na polu zawodowym, muszą nieustannie zabiegać o swoją atrakcyjność. Jest to oczywiście dość stresujące i unifikujące. Teorie te narzuca marketing. Nagle kobieta stała się niewolnicą marketingu w znacznie większym stopniu niż była kiedykolwiek wcześniej (...).

Dążąc do równych praw, nie powinniśmy niwelować różnic między kobietami a mężczyznami, ale - co ciągle jeszcze chyba nie ma miejsca - cenić i szanować.


Strażnik mikrofonu

Posypały się pytania i sugestie z sali. Ręce podnosili, domagając się mikrofonu, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Żadnemu z panów nie udało się jednak przejąć mikrofonu, choć jego strażnikiem był... mężczyzna.

(kż)
Fragment tekstu z „Dziennika Bałtyckiego”
4 września 2000