Areopag 2002  Sprawiedliwość

Wszystko na sprzedaż, czyli jak wiele można poświęcić dla kariery?

6 listopada 2002
kawiarnia „Inny Świat” przy parafii Krzyża Świętego w Gdyni
godz. 19.00


Marcin Żebrowski, moderator: O tym, jak wiele można poświęcić dla kariery, rozmawiać będziemy z dwoma paniami: Alicją Pęczak, wielokrotną medalistką mistrzostw Europy i mistrzostw świata w pływaniu, oraz Anną Popek, do niedawna dziennikarką i prezenterką telewizyjną, obecnie doradcą medialnym ministra finansów Grzegorza Kołodki.

Alicja Pęczak: Wbrew pozorom nie dorobek sportowy uważam za najważniejszy. Największym moim osiągnięciem życiowym jest to, jaka jestem, a to dzięki rodzicom, którzy wychowali mnie w domu pełnym miłości. Chciałabym przekazać tę miłość swoim dzieciom, zamierzam bowiem założyć rodzinę.

Anna Popek: Nim odpowiemy na pytanie, jak wiele można poświęcić dla kariery, chciałabym powiedzieć, czym dla mnie jest kariera. Dla mnie kariera jest dobrze wykonywaną pracą przynoszącą satysfakcję, cieszącą się szacunkiem i połączoną ze szczęściem.
Przygotowując się na spotkanie z Państwem myślałam, jakie teraz drogi wiodą do kariery. Znam dwa sposoby planowania przyszłości. Jeden obserwuję obecnie. W gabinecie politycznym pracuje ze mną młody człowiek, dwudziestosiedmioletni, w trakcie doktoratu. On już zaplanował, że za rok pracować będzie w Banku Światowym w Waszyngtonie. Mówi:
- Tam jest spokojnie, cicho i dobrze płacą. Tam założę rodzinę. Żona urodzi dwoje dzieci, a ja w tym czasie zarobię pieniądze. Wrócę do Polski, kupię mieszkanie i będę naukowcem, poprowadzę własny biznes.
Patrzę na niego i widzę, że jest doskonale przygotowany do życia: pewny siebie, ale nie zarozumiały, zdecydowany w postępowaniach, pracowity, ale i z zasadami.
Drugi sposób postępowania to łapanie ze wstydliwością kolejnych sukcesików i cielęce zadowolenie, że one nastąpiły, bez wiary we własne siły. Ten drugi sposób jest chyba gorszy, bo nie pozwala świadomie konsumować kariery, nie pozwala planować. Jest to jednak droga bardziej naturalna, charakterystyczna dla czasów, które mijają. Nowe czasy produkować będą ludzi zdecydowanych, przebojowych i pewnych siebie.

Faktu, iż posiadam rodzinę - męża i dwie córki - nie traktuję jako sukcesu, ale raczej jako wyzwanie do ciężkiej pracy. Ogromnym trudem jest dla mnie takie godzenie obowiązków, aby nie zawieść żadnej ze stron: dzieci, męża i pracodawcy. Dla matki to zawsze największy dylemat, kiedy musi zostać wieczorem w pracy, a dzieci tęsknią usypiane przez opiekunkę, za którą często bardziej tęsknią niż za własną mamą widywaną nader rzadko. To dla kobiety najwyższa cena, jaką musi zapłacić za karierę. Nic nie blokuje tak kariery jak właśnie ta świadomość. Niemniej jednak, nie nazywałabym tego stanu poświęceniem. Po prostu trzeba wybrać - jest czas na wychowywanie dzieci i jest czas na pracę. Mówić w tym sensie o sukcesie to umiejętność harmonijnego godzenia tych dwóch sfer i niepopadanie przy tym wszystkim w nerwowość.

Alicja Pęczak: Nie chciałabym, abyśmy pozostali w przeświadczeniu, że istotne są jedynie kariery spektakularne. Takie, które widzi i podziwia świat. Myślę, że każdy człowiek ma swoją własną karierę, choćby bardzo małą, której na co dzień nie widać.
Skala kariery uzależniona jest jedynie od tego, jaki postawimy sobie cel. Mnie i moją karierę wykreowały media. Zdawałam sobie jednak sprawę, że sukces w sporcie nie może trwać wiecznie. Wyznaczyłam więc sobie nowy cel i robię karierę, o której wie bardzo niewielu. Moją karierą jest teraz uczenie dzieci pływania kraulem, potem grzbietem...
Każdy człowiek może zrobić karierę, jeśli tylko wyznaczy sobie cel.

Marcin Żebrowski: Usłyszałem od piłkarzy, którzy przylecieli na mistrzostwa świata, że najgorzej im się grało na czwarty dzień po przylocie. Czwartego dnia aklimatyzacji przychodzi stres, rezygnacja. Czy w trakcie wchodzenia po drabinie kariery też pojawia się czwarty dzień i jak szybko to następuje?

Alicja Pęczak: Kariera sportowa niesie ze sobą stres. Sportowców jednak uczy się, jak nad stresem panować, jak dźwigać porażki i sukcesy. Ja, rozpoczynając karierę, przyjęłam zasadę, że zarówno sukcesy, jak i porażki przyjmować będę z pokorą. To na pewno pomogło mi walczyć ze stresem.

Anna Popek: Stres jest nieodłącznym elementem każdej kariery. Dla mnie bardzo ważna w takich momentach jest rodzina. Obok obowiązku i trudu, o których mówiąc o rodzinie wspomniałam, jej jasną stroną jest to, że pozwala przeżyć. Wracam do domu, wciąż myśląc o bardzo ważnych problemach, które spotkały mnie w pracy, a tu córka mówi, że brakuje jej korektora. Natychmiast przynosi to dystans wobec problemów zawodowych. Dystans jest potrzebny, bo inaczej człowiek się w pracy zatraca. Sama obserwuję po ludziach, z którymi pracuję, jak łatwo wówczas leczyć się alkoholem czy narkotykami, szukać ukojenia nieustannie zmieniając partnerów życiowych. Trudno wówczas zatrzymać bieg zdarzeń.

Marcin Żebrowski: Porozmawiajmy o sztuce odmawiania. Krystyna Bukowska zrezygnowała z telewizji, bo odmówiła prowadzenia „Dziennika”, który był sterowany. Czy jest coś, z czego panie byście zrezygnowały, aby osiągnąć szczyt.

Anna Popek: Jest cała masa takich rzeczy. Nie zrobiłabym na przykład głośnego ostatnio filmu na zamówienie o Millerze. Nie poszłabym do łóżka, aby osiągnąć kolejny szczebel kariery. Nie zmieniłabym również swoich poglądów na świat. Nie wygłosiłabym publicznie zdania, które nie jest zgodne z moimi przekonaniami, wolałabym zrezygnować.

Alicja Pęczak: W sporcie nie stają przede mną podobne wybory.

Anna Popek: Pamiętasz tę historię z łyżwiarkami, kiedy jedna kazała złamać nogę drugiej. Zrobiłabyś coś takiego?

Alicja Pęczak: Na pewno nie. To już patologia, która na co dzień się nie zdarza. Najważniejsze, żeby szczyt kariery osiągnąć czysto. W takich sprawach trzeba słuchać głosu sumienia.

Nieautoryzowany fragment debaty